Pełna wiosennej energii galopowałam w poszukiwaniu przyjaźni, przygody
lub jakiegokolwiek zdarzenia. Okrutnie mi się nudziło. Nie lubiłam
siedzieć w jednym miejscu. Och, całe szczęście, że ta wojna już za nami!
Jako nauczycielka źrebaków musiałam pilnować maluchów i innych koni,
które nie brały udziału w wojnie. Sama brałam udział tylko w kilku
potyczkach, zresztą to oni zaczęli. Teraz jest już po wszystkim i co
najważniejsze, chce znaleźć kogoś, z kimś się zaprzyjaźnię.
Jak na zawołanie przede mną wyrósł kasztanowatogniady ogier. Tylko
szkoda, że nie udało mi się wyhamować. Doszło do zderzenia, ale nikt nie
ucierpiał.
-Przepraszam - zawołaliśmy niemalże jednocześnie jednym głosem
Przyjrzałam mu się. Ach, to on! Slayer, ogier gamma. Słyszałam o nim. Kiedyś raz gadaliśmy. Nie powiem, fajny jest.
-Scolle, tak? - spytał
-Mhm - mruknęłam kiwając głową - A jak mniemam ty to Slayer?
Slayer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz