CD Mocci
-Z tobą poszedłbym i na koniec świata.-uśmiechnąłem się.
Mocca odwzajemniła uśmiech.
-Więc chodźmy.
Ruszyliśmy lekkim kłusem. Drzewa wokół nas mrugały kryształkami szadzi, pokrywającej każdy ich zakątek. Parsknąłem, a z moich chrap wydobyła się chmurka pary. W pewnym momencie zerknąłem na Moccę, a ona zerknęła na mnie. Nasze spojrzenia na moment się zetknęły, jednak speszony natychmiast odwróciłem wzrok. Nie może się dowiedzieć, po prostu nie może... Wyśmiałaby mnie, albo w najlepszym przypadku delikatnie dałaby do zrozumienia, że to co nas łączy to z pewnością nie jest miłość, a przyjaźń prysłaby. Nie byłoby już tych wspólnych spacerów, śmiechu i rozmów o niczym, a przeciez to właśnie na tym zależy mi najbardziej... Udawalibyśmy, że się nie znamy i bez słowa mijali co dzień, unikając wzajemnych spojrzeń. A przecież nie tego chcę...
-Byłeś tam już kiedyś?-odezwała się niespodziewanie Mocca, czym wyrwała mnie z zamyśleń.-Fajne miejsce.-pokiwała głową.
-Fajne.-przytaknąłem.
-Trzeba przejść przez Las Peeves...-kontynuowała z uśmiechem.-podobno są tam poltergeisty, słyszałeś?-wzdrygnęła się lekko.
-Czyżbyś się bała?-podchwyciłem z zadziornym uśmieszkiem.
Mocca? Vito to jak najbardziej pasuje ^ ^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz