CD Nevady
-I słusznie, nie chciej mnie w takiej wersji poznać...-uśmiechnąłem się.
Kłusowaliśmy tak przez las, starając się nie powtórzyć wywrotki, jaką dopiero co zaliczyłem. Dostrzegłem, że Nevada mimo wszystko co chwila na mnie zerka... Uśmiechnąłem się pod nosem. W zasadzie nie przeszkadzało mi to... Nevada była piękna, urocza i inteligentna, miała wszystkie cechy, jakie cenię sobie w klaczach. "Nie, stop! Vito, nie zagalopowuj się tak!"-skarciłem się w myślach. Tyle tylko, że mój wzrok nieustannie do niej wędrował... Poruszała się z gracją i lekkością, jakby nie istniał opór powietrza, ani śniegu, przez który zmuszeni byliśmy się przedzierać. Zarzucała swoją długą, gęstą grzywą, a uśmiech nie znikał z jej pyska, co sprawiło, że gościł częściej i na moim. W końcu dotarliśmy do krańca lasu i przyszedł czas, by zadecydować, gdzie właściwie mamy iść...
-To może Zatoka Gwiazd?-zaproponowałem.
Nevada?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz