Zaśmiałam się radośnie. Dęblin tarzał się w śniegu co chwila sypiąc na mnie śniegiem. Niech zobaczy, że ja też potrafię się bawić. Wywaliłem się w wielkiej zaspie na plecy, obsypując ogiera kupką białego puchu. Zachichotałam.
-Wyglądasz jak bałwanek
-Czy to miał być sarkazm- podniósł lewą brew.
-Zastanówmy się... -odparłam
Dęblin poruszył gałąź świerku, a na moją głowę spadł śnieg, przykrywając mi oczy. Nie dałam za wygraną i również potrąciłam gałąź, lecz coś mi się nie udało i druga tura płatków śniegu zleciała na mnie. Dęblin śmiał się.
-Co rżysz?- zachichotałam
-Wyglądasz słodko, mój bałwanku- zaczął się przekomarzać.
Zbliżyłam głowę i cmoknęłam go w policzek.
-Za to ty jesteś moim śnieżnym reniferem, którego nie oddam za nic w świecie- odpowiedziałam i rzuciłam w niego kupką śniegu.
<Dęblin? Brak weny znowu dopada...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz