środa, 29 stycznia 2014

Od Mystic`a

Beztrosko galopowałem, skakałem i wywalałem się na śnieg, śmiejąc się sam nie wiem z czego. Moje szczęście wydawało się mnie rozrywać. Z galopu w cwał, z cwału w kłus, w kłus znowuż w galop.... Trochę stępu i bam, w zaspę. Leżałem tak, przyglądając się niebu i spadającymi śnieżynkami. Mam nadzieję, że moja energia zdołała chociaż na chwilę się ogarnąć i dać mi chwilę odpoczynku. Długo tak nie leżałem, bo po chwili znowuż już wezbrało mnie na dziki galop. Zatrzymałem się dopiero przy jeziorze. Pochyliłem głowę i wziąłem trzy, duże łyki. Nagle na drugim brzegu zobaczyłem klacz. Cudowną, oszołamiająco piękną klacz. Na mojej twarzy zawitał szeroki uśmiech i uwodzicielskie spojrzenie. ,,Tylko jak z nią zagadać? Przecież to jezioro jest szerokie i pewnie głębokie? No przecież... Mam moc teleportacji”. Skupiłem się i po chwili byłem obok klaczy. Zwróciła w moim kierunku swoje duże, pięknie brązowe i takie ciemne oczy, które błyszczały. Wzrok miała tak głęboki i zatapiający. Miała niesamowitą kolor maści i sylwetkę. Była taka zgrabna i delikatna. Nigdy nie widziałem podobnego anioła.
-Cześć piękna- zagadałem.
-Witaj- uśmiechnęła się.
O mój bosz... Jej uśmiech był przecudowny. Zatopiłem się w marzeniach. Przez chwilę nie odpowiadałem, w końcu wybudziłem się z transu.
-Yyy... Nazywam się Mystic, a panienka jak?- odwzajemniłem uśmiech.
-Havana, miło mi- przedstawiła się.
Havana... Piękne imię. Takie... idealne dla takiej istoty jak ona. Jej uroda wręcz pasowała do tego imienia.
-Co tu robisz tak sama?- spytałem
-Właściwie to wyszłam się tylko napić i już wracam z powrotem do jaskini- odpowiedziała.
-A dlaczego? Przecież taki piękny dzień- zaśmiałem się
-Zimno i czeka na mnie...- powiedziała, lecz nie dokończyła
-Mogę cię ogrzać- puściłem do niej oczko.
-Nie, dziękuję. Ogrzeje się w jaskini. Muszę iść, bo czeka na mnie....
Odwróciła się, lecz ja zagrodziłem jej drogę. Znowuż nie pozwoliłem dokończyć wypowiedzi.
-Iść już? Jest tu chyba jakieś stado, bo dużo koni się tu kręci.
-Tak, stado Mysterious Valley- odpowiedziała
-A można dołączać?- uśmiechnąłem się szarmancko.
-Jasne, a masz ochotę?
-Oczywiście- wręcz krzyknąłem
-Więc witam. Ja już muszę iść do jaskini. Partner na mnie czeka
Zamurowało mnie. Ona ma partnera!!! No, że what!? No w sumie się nie dziwię, taka piękna klacz... Podbiegłem do niej.
-Odprowadzę cię mała.
Klacz spojrzała na mnie swoimi wielkimi oczami.
-A kto zarządza tym stadem?- spytałem
-Ja i mój partner, Dęblin- odpowiedziała, nieco chyba zdziwiona.
I do tego Alfa... Jaka wpadka i kompletna klapa.
-Poradzisz sobie? Ja już naprawdę muszę iść- odparła.
Złapałem ją. Odwróciła się gwałtownie. Widocznie nie za bardzo jej się to podobało. Trudno... jestem uparty.
-A może się przejdziemy?
-Nie mogę, przykro mi. Dziękuję bardzo- powiedziała opanowanie
-Mi się nie domawia- przekręciłem głową.
Przymrużyła oczy i wyrwała mi się.
-Nie wiem czy wiesz, ale jeśli mówię, że nie mogę to nie mogę- zdenerwowała się.
-Jestem jeszcze po dobroci....- nie dokończyłem
-Grozisz mi? Jeśli obchodzisz się tak ze wszystkimi klaczami to wątpię żebyś znalazł swoją. Żegnam.
Znowuż ją załapałem i przygwoździłem do drzewa.
Chciałem coś odpowiedzieć, lecz w tej chwili podszedł do nas kary ogier. Chyba jej partner, Dęblin. Spojrzał na Hav, która w tym momencie wyrwała mi się i cofnęła powoli. Ogier przymrużył oczy. Spojrzał na Havanę, a potem na mnie. Był chyba lekko podenerwowany. Zaraz obok niego pojawił się drugi ogier, tym razem kasztanowaty. W tym momencie Havana odwróciła się. Widziałem tylko kilka łez w jej oczach. Chciałem podejść, lecz Dęblin(jeśli w ogóle to Dęblin) zagrodził mi drogę, odwracając się w kierunku kłusującej w stronę jaskini Havany.

<Havana, Dęblin lub Jack?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz