poniedziałek, 27 stycznia 2014

Od Nevady

Szłam przez ośnieżony las, a gałązki chrupały pod moimi kopytami. Co chwila na wyższe konary umykały wiewiórki, a w oddali widać było sylwetki ogryzających korę saren. Nabrałam w płuca mroźnego powietrza i wypuściłam je, parskając. W górę wzbiła się chmura perliście białej pary. W pewnym momencie zatrzymałam się, widząc ścieżkę prowadzącą do Wodospadu Dusz. Nigdy mnie to miejsce zbytnio nie pociągało, może nawet napawało lekkim niepokojem? Być może, w każdym bądź razie czułam teraz przemożną chęć pójścia tam. Stałam niepewnie przy odgałęzieniu ścieżki, zastanawiając się, czy ulec pragnieniu, czy może lepiej strzec się tego miejsca... Energicznie pokręciłam głową. Niby dlaczego miałabym tam nie iść? Skręciłam w boczną ścieżkę. Początkowo szłam stępem, niewiernie przyglądając się ośnieżonym drzewom, potem przyspieszyłam jednak do kłusa. Po chwili rozpędzona wyskoczyłam zza krzaków i zobaczyłam piękny, skuty lodem przy brzegach, wodospad. Zorientowałam się też, że nie jestem tutaj sama. Nieopodal siedział kary koń, chyba ogier. Nie odwrócił się nawet w moim kierunku, mimo iż musiał mnie usłyszeć, bo przedzierając się przez krzaki narobiłam dość dużo hałasu. Po krótkim namyśle zdecydowałam się do niego podejść.
-Cześć.-przywitałam się z uśmiechem -Jestem Nevada.
Ogier dopiero teraz się odwrócił i spojrzał na mnie czarnymi oczyma. To spojrzenie spowodowało, że mimowolnie przeszył mnie zimny dreszcz.
-Vito de Rain.-odparł krótko.
Przez chwilę oboje wpatrywaliśmy się w spadającą kaskadami wodę.
-Mogę?-spytałam w końcu, wskazując miejsce obok niego.

Vito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz