CD Figaro
Minęło trochę czasu odkąd odwiedziliśmy Roxette i Akcenta. Mój brat nie miał czasu na takie głupoty jak odwiedziny siostry, miał przed sobą piękne życie. Dopiero kiedy zestarzeje się, będzie miał źrebaki to totalnie się zmieni. Będzie mniej romantyczny, będzie wiedział, że już nie ma co robić na tym świecie i będzie czekał...i czekał...i pracował...i chorował aż wreszcie każdy z nas odejdzie. Taki niestety koński żywot, niestety. Ale bardzo miło jest wiedzieć, że ma się u boku kogoś, kto będzie za ciebie żałować, wspominać, a nawet płakać. Jest tylko jeden koń, który nie potrafił docenić swojej partnerki. Mój ojciec. Odszedł, ot tak, bez słowa. Nawet nie wie, że moja matka, Lavora, rozchorowała się przez niego i umarła. Wiem, że mój Figaro nigdy tego nie zrobi. On jest inny. Szlachetny, lojalny i uczciwy. Nie miałby serca zostawiać nas samych. Dobrze zdaję sobie z tego sprawę i nawet jeśli czasem się nie zgadzamy ze sobą to staram się Go szanować. Ten dzień był wyjątkowo upalny. Sierpień, słońce, lato - na to wszystko może pomóc tylko zimna kąpiel. Udaliśmy się właśnie nad Skalne Jezioro. Ma w sobie taki urok.
- Figaro, czy tam jest głęboko?
Spytałam z brzegu patrząc na płynącego partnera.
- Nie, potrafię tutaj stanąć. Spokojnie, Tobie też powinno się udać.
Uśmiechnął się zachęcająco. Powoli się zanurzałam.
- No najcieplejsza to ona nie jest. Ale to nawet dobrze. W taki upał się przyda.
Chlapnęłam nogą w stronę brzegu. Coś jakby chichotało złośliwie. Pewnie te magiczne skały, mówi się, że 'mają uszy'. Ale nie wiem, czy dosłownie, bo chyba nie. To nierealne, chyba, że tu rządzi jakaś magia.
- No pewnie. Co się stało?
Jęknęłam nagle z bólu. Figaro to zauważył.
- Między kamieniami na dnie zaklinowała mi się noga i za żadne skarby nie mogę jej wyjąć. Pomożesz?
< Figaro? Sorki, że tak późno odpisałam, ale wreszcie są wakacje + kompa musiałam zresetować.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz