Parę dni temu Merkucjo zaczął mi opowiadać o jakimś niezwykle pięknym miejscu, które znalazł podczas spaceru.
- Mówię ci, tak cudownej polany jeszcze nie widziałem! - opowiadał z wielkim entuzjazmem w głosie.
Zaczął mi nawet opisywać wszystko, co się na owej polance znajdowało, jednak szybko straciłem orientacje w tym wszystkim i przestałem słuchać poprzestając na skinięciach głową i "mhm" wtrącanym co jakiś czas.
I od tego czasu brata nie widziałem, więc pewnie siedzi w tej swojej dolince i odkrywa dalsze jej zakamary.
Tayara również nie spotkałem od dłuższego czasu, lecz w jego przypadku to normalne: Tay nie przepada za towarzystwem innych koni, więc jeśli miałbym go spotkać to raczej na jakimś odludziu, gdzie nie zapuszcza się wielu członków stada. Nigdy nie zrozumiem tej jego aspołeczności...
Chłodny wiatr rozwiewał mi i tak już zmierzwioną grzywę, a fale Rajskiej Plaży oblewały kopyta. Zamknąłem oczy rozkoszując się ciepłem słońca na moim pysku.
Gdzieś w głębi lasu krążył inny koń, co jakiś czas przystając i wpatrując się w bezkres morza. Zastanawiałem się, czy podejdzie, czy też będzie tak stał, a kiedy miałem się odwrócić, coś lekko pchnęło mnie w bok.
- Przepraszam, nie zauważyłam cię - powiedziała zasapana klacz stojąca tuż obok.
< Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz