CD Black Angel`a
Tak łatwo było nabrać tych dwojga. Po chwili zaśmiałam się złowrogo, całkowicie luzując mięśnie. Dobra... skoro zaczęli jatkę to teraz nastała chwila na mnie. Każdy ma swoje pięć minut, a ta parka już to wykorzystała. Słodkie, niewinne duszyczki...
Spojrzałam na nich oboje z błyskiem w oku i złośliwym, kpiącym uśmieszkiem. Widać było ich zdziwienie, które ukrywali głęboko w sobie. Wszystkie swoje moce, które wykorzystali znikły. Jakże zabawna mina była karego ogiera...
-A więc kochani moi... Pokażę Wam jak to się robi- rzuciłam w ich kierunku moce, które na mnie rzucili.
Klacz walnęła o pień drzewa, jej głowa zawisła w dół, a z pyska zaczęła kapać krew. Ogier natomiast... to co zrobił mi tak się działo jemu. Osad, który wytworzył zaczął wżerać mu się w skórę. Stanęłam dumnie na nogach, zbliżając się do niego. Chciał na mnie ruszyć, ale z ziemi wyrosły ciernie, które oplotły jego nogi aż do ud i łopatek, boleśnie wbijając się w jego skórę i przybierając barwę krwi. Spokojnie podeszłam do niego, widząc jak na jego pysku rysuje się grymas wściekłości oraz bólu. Usłyszałam jak klacz wstaje i mamrocze coś pod nosem, próbując rzucić na mnie zaklęcie, ale nie udało się. Jak mi przykro... Znowuż dostała w pysk i upadła, a przygniatająca ją roślinność uniemożliwiła ruch.
-Zajmę się tobą później- rzuciłam jej obojętnie i z powrotem skierowałam wzrok na ogiera, szeptając mu:
-I co? Opłacało się atakować? Przecież to nie ja zaczęłam... pamiętaj... szacunek dla każdego... Mamusia nie uczyła?- przyglądałam się mu.
-Zginiesz!- krzyknął i zaatakował, lecz ja szybko przeteleportowałam się i stanęłam obok niego, wykręcając w tajemniczy sposób mu kopyto. Krzyknął na całe gardło, a pod jego szyją pojawiła się dziwna, fioletowa roślina. Spojrzał na nią.
-Wiesz co to jest?- zapytałam, a roślina oplotła moje ciało, po czym znów wróciła a miejsce pod szyją ogiera- To Szafrak... o jego istnieniu wie bardzo mało osób, a o jego działaniu jeszcze mniej- mówiłam zagadkowym tonem- Jedno dotknięcie... najpierw jest opuchlizna, potem cieknąca krew, a ostatecznie... nie muszę mówić co- uśmiechnęłam się, okrążając Black Angel`a.
-Zostaw go!- usłyszałam wściekły krzyk Smile.
Nie zwracałam większej uwagi. Poczułam tylko lekkie ukłucie w środku głowy. Znowuż próbuje swoich czarów na mnie.
Przekręciłam oczami i na chwilę zostawiłam ogiera, podchodząc do klaczy.
-Myślisz, że czuję do was respekt? A wy myślicie, że możecie mnie zabić?- spytałam opanowanym głosem- Uważasz się za morderczynię?- podniosłam ją swoimi mocami, przygważdżając do drzewa- To się kotku grubo mylisz...- syknęłam.
W tym samym momencie usłyszałam za sobą czyjś głos.
-Sharee! Puść ją!- uśmiechnęłam się zadowolona gdy tylko rozpoznałam czyj to ton.
-Havana... nasza szanowna alfa- odwróciłam się, opuszczając Smile na ziemię, która z gruchotem upadła- Ile to latek? Dwa? Odkąd się ostatnio widziałyśmy?- zwróciłam się do niej. Czyżby nie miała żadnej ochrony wokół siebie, nikogo kto by mógł jej pomóc. Nierozważnie...
-Wiesz, że masz częściowy zakaz przebywania na tych terenach- podeszła.
-A kto mi zabroni? Nie jesteś moją alfą... już nie- odpowiedziałam obojętnie.
-Idź precz...- odparła.
Początkowo chciałam kontynuować dyskusję jednak...
-Ależ naturalnie...- uśmiechnęłam się- Usuwam się w cień- zapadłam się pod ziemię i zniknęłam, zostawiając trzy konie same.
Smile? Black Angel? Havana?
Dawno czegoś takiego nie czytałam...
OdpowiedzUsuńZbyt brutalnie? Czy w innym słowa znaczeniu?
OdpowiedzUsuń~Sharee
Nie, jest Ok. Tylko jakby to powiedzieć...bardzo mroczne i emocjonujące.
OdpowiedzUsuń