CD od Nevady
Lato. Najokropniejsza pora w ciągu całego roku. Wszechobecne słońce, ciepło i upał. Obrzydliwe. Najchętniej spędziłbym cały dzień w Willi Mrocznej Damy, bądź jakimś innym chłodnym miejscu, do którego niemal nikt nie zagląda. Niestety, gorąc panujący na terytorium stada zmuszał wszystkie konie, łącznie nawet ze mną do uzupełnienia płynów. Z wielkim bólem pożegnałem więc Willę i udałem się dostojnym krokiem nad Smocze Oko, przez całą drogę nadużywając moich mroźnych mocy, by zmniejszyć możliwie jak najbardziej temperaturę mego otoczenia. W pewnym momencie usłyszałem plusk. Potem następny i kolejny. Szlag. Ktoś już tu był. Nie będę jednak nadkładał drogi po parę łyków wody. Uniosłem dumnie łeb i ogon, oraz położyłem po sobie uszy. Najwyżej ten nieszczęśnik będzie musiał ustąpić mi miejsca. Dostojnym krokiem wstąpiłem nad jezioro, gdzie ujrzałem siwą klacz.
<Nevada?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz