CD. Tayar`a
Ogier miał dużo racji, a przy tym miał zadziwiająco spokojną postawę nie tylko ciała, lecz i ducha. Rzadko jaki koń wewnętrznie jest tak spokojny, nawet najwięksi ,,twardziele"- bo tak niektórzy siebie traktują i chcą by ich tak traktowano. Ostatnio kilka koni dołączyło takich, tzw. ,,wrednych pyszałków". Niemal wiedziałam o nich wszystko, każdy ruch i każdy czyn.
-Tak... los jest niesprawiedliwy wobec niektórych, np. ta klacz, która zaszła w ciążę, rzucił ją nowy partner, a ona zmarła na nowotwór... Przykre, ale normalne- udałam, że mi smutno, lecz oboje widzieliśmy, że nic się nie zmieniło we mnie- A jednak kochasz swoich braci... mówisz o nich jakby byli zbędni, jednakże zależy ci na nich. Umiem to wyczuć z daleka- zbliżyłam się nieco- A oni również na tobie polegają. Wiedzą, że jesteś jaki jesteś... ale nie zmieni tego nikt...- mówiłam cały czas tajemnicą- Nie powiem, że mnie to nie intryguje... Przyglądam się wszystkiemu z wielką powagą, ale takiej sytuacji nigdy nie wiedziałam- uśmiechnęłam się zawadiacko.
-Odkąd się spotkaliśmy prawie wszystko cię intryguje. Wypytujesz mnie jakbym był na przesłuchaniu, w sądzie, jakbym był o coś oskarżony...
-Może i jesteś?- odparłam obojętnie.
-Może za to, że wkroczyłem na twój teren? Czy to przestępstwo?- zagrał jak prawdziwy aktor. Pierwszy lepszy napotkany koń pewnie by ciągnął dalej tą dyskusję, ale dobrze wiedział, że nie chodzi tu o teren.
Zaśmiałam się pod nosem rozbawiona.
-Ależ skądże... o nic cię nie oskarżam...- stanęłam przed nim blisko trzy metry- Ale wiem i czuję, że się nad czymś zastanawiasz, martwisz, oczywiście to żadne przestępstwo ani wstyd, każdy się martwi o coś zawsze. Niekoniecznie musi być to osoba ani rzecz. Powiem ci, że w głębi ducha także się martwię... na przykład o te nowo przybyłe konie, o ,,wredne" charaktery, które muszą codziennie zmagać się z bólem i okazują swoją jak najgorszą stronę... Uważam, że największymi twardzielami są ci, którzy zachowują spokój ducha, nawet w takiej sytuacji jak ta, że się martwią i przejmuję nie byle czym, nie muszą koniecznie zabijać i dręczyć inne konie, chociaż uważam, że to doskonała rozrywka, bo sama tak robię, aczkolwiek nie mam wielkiej potrzeby zabijania...
-Do czego zmierzasz?- odparł, mrużąc oczy.
Odwróciłam głowę i stanęłam do niego tyłem.
-Dobrze wiesz do czego...- odparłam obojętnie, dumnie unosząc łeb i patrząc głęboko w las.
Tayar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz