Syknęłam, wpatrując się z wściekłością w miejsce, gdzie klacz zniknęła. Ignorując alfę i Black Angel'a ruszyłam przed siebie, przysięgając w myślach zemstę klaczy. Mocami się jej nie da pokonać, a więc zrobię to inaczej. Ja zawsze stawiam warunki i to się nie zmieni.
- Gdzie idziesz? - usłyszałam głos Havany
Odwróciłam pysk i spojrzałam na nią niechętnie.
- Nie łudź się, Havano. Nie jestem ci wdzięczna. Nie pomogłaś mi - uśmiechnęłam się krzywo do klaczy, nawet nie spojrzawszy na Black'a.
Zniknęłam w zaroślach, postanawiając poświęcić następne kilka dni na trening. A potem dopiero pokaże Sharee, że ze Smile się nie zadziera. Ze Smile, którą sama Śmierć odwiedza, ze Smile, która rozbiła i wymordowała całe stada, ze Smile, która nie cofnie się przed niczym, aby dokonać zemsty. Szłam tak przed siebie, wściekła i zdeterminowana. Zabiją ją. Pożałuje tej chwili, gdy zaatakowała nie tą klacz co trzeba.
- Smile! - głos dochodził z daleko, jakby przez mgłę - Smile, poczekaj!
Głos jeszcze kilka razy się odezwał, aż w końcu zamilkł. I nagle kątem oka ujrzałam czarną sylwetkę. Zatrzymałam się gwałtownie i ustawiłam w pozycji obronnej.
- Kim jesteś?! - krzyknęłam głosem przepełnionym złością i nienawiścią - Wyjdź, albo zabije cię na miejscu!
Z zarośli wyszedł Black Angel.
(Black?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz