Obudziłam się z pewnym niepokojem zerkając na podłogę i nasłuchując. Cisza, głucha cisza. Ani chichotu, ani tupot kopyt w galopie. Podniosłam wzrok. Zaczęłam szukać Corr'a, ale nie mogłam nigdzie Go znaleźć. Zobaczyłam serce na ścianie. Aż oblałam się rumieńcem, ale nie mogłam zbyt długo o tym myśleć. Dopiero teraz zobaczyłam zwój papieru na podłożu. Rozwinęłam zwój i przeczytałam drżącym głosem tekst:
Kochana Flower!
Z bardzo wielkim żalem muszę Cię opuścić... Ale całe szczęście, że tylko na tydzień, więcej bez Ciebie bym nie przeżył. Chciałbym być z Tobą, ale niestety my, strażnicy wybieramy się wszyscy na tydzień do odległego stada, zaprzyjaźnionego z nami. Potrzebują pomocy, nie mają strażników, ale za tydzień dołączy do nich pół stada, które rozpadło się dawno temu. Wszyscy z nich zostaną strażnikami, więc będzie po kłopocie i będę mógł do Ciebie wrócić.
Corriento
Przestraszyłam się nie na żarty. Rozstania z przyjaciółmi są okropne. W tym przypadku musiał przecież pogalopować z innymi strażnikami we wskazane miejsce. Nie opuściłby mnie dla czystej zabawy, znam Go. Corriento nigdy jeszcze mnie nie zawiódł, a znamy się dobry miesiąc. Chociaż w Jego przypadku widać, że jest lojalnym przyjacielem i wspaniałym towarzyszem. Jednak ja chcąc, nie chcąc zareagowałam na ten list bardzo emocjonalnie. Najpierw poczułam złość, potem zawód, następnie smutek, rozpacz i zaczęłam płakać. Po dwóch dniach tylko z niecierpliwością czekałam w samotności na Corr'a. Byłam spokojna, choć zniecierpliwiona.
***
Po tygodniu wreszcie nadszedł ten dzień. Nie chciałam się spóźnić, ale tak się niestety stało. Wszyscy strażnicy, też Corriento, wrócili.
- Flower?
Poczułam skubnięcie w szyję. Wstałam i padłam Mu w ramiona.
- Jak tam, mój żołnierzu? Ile ja wycierpiałam bez Ciebie.
Zalałam się łzami wzruszenia. Ech, muszę ciągle płakać?
- Współczuję Ci. Mimo iż byłem z innymi czułem samotność.
Oznajmił mi ogier.
- Ja również. Jakbym mogła, to poszłabym z Tobą.
Uśmiechnęłam się wreszcie szczęśliwa.
- Przejdźmy się może, poopowiadam Ci wszystko.
Poszliśmy na mały spacerek.
- Wiesz, powiem szczerze, że potrafisz zauroczyć klacz taką jak ja...
Przytuliłam Go i nagle...pocałowałam Go.
- Ja...przepraszam. Wiem, znamy się tylko miesiąc, to zbyt wcześnie...lepiej jak już pójdę.
Zmieszałam się i uciekłam.
<Corriento?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz