Moje serce zaczęło bić w liczącej kilkaset koni, austriackiej stadninie słynącej głównie z doskonałych wierzchowców wyścigowych, które wygrywały prawie wszystkie możliwe zawody.
Kiedy osiągnęłam pierwszy rok życia zostałam zakupiona przez japońskiego właściciela małego ośrodka agroturystycznego, który w dodatku zaczął dopiero niedawno prosperować. Jako, że mój nowy właściciel chciał się jak najszybciej wzbogacić na swoich podopiecznych, sprowadzał z całego świata tylko takie koniowate, co do których miał stuprocentową pewność, iż będą doskonałą inwestycją, zarówno w zakresie rywalizacji sportowej, jak i świetnych genów.
To pierwsze postanowił sprawdzić w moim wypadku już po miesiącu mego pobytu u niego. Wtedy to wystawił mnie po raz pierwszy w zawodach młodych koni przełaju, w którym zajęłam trzecie miejsce, za co on otrzymał brązowy medal i dość dużą sumę pieniędzy. Teraz mógł już być pewien, że byłam rzeczywiście warta tego, co za mnie zapłacił, a przy dobrym wytrenowaniu jeszcze więcej. Szybko wprowadził mi, więc codziennie, parogodzinne ćwiczenia na hali oraz wybiegu, a po sześciu miesiącach zapisał mnie do tej samej konkurencji po raz drugi. Tym razem zdobył dzięki mnie i jego córce, która tym razem mnie także dosiadała- złoty krążek i trzy razy większe wynagrodzenie. Tak trwało przez prawie kolejne dwa lata, kiedy to zostałam po raz pierwszy pokryta, przez co przez jakiś czas nie mogłam startować. Kiedy jednak po niecałym roku na świat przyszły moje pierwsze dzieci przez około dwa i pół miesiąca Japończyk pozwolił się mi nimi opiekować, a później znowu zaczął wystawiać w przełajach. Trwało to tym razem jednak tylko pół miesiąca, gdyż po tym okresie zmarł mój partner, a ja się z tego powodu załamałam i przestałam stawać na podium.
Zawiedziony mężczyzna postanowił sprzedać mnie do rzeźni. Na całe szczęście byłam już wtedy na tyle znana i piękna, że szybko zainteresowali się mną ludzie dobrego serca, którzy zdecydowali się mnie wykupić.
Tak oto trafiłam do Fundacji Skrzydlatych Serc, zajmującej się podobnymi przypadkami do mojego. To tylko dzięki nim po pięciu latach powróciłam wreszcie do dawnego optymizmu. Kiedy się to dokonało, zostałam wypuszczona na wolność i natychmiast zaczęłam szukać stada, do którego zostałabym przyjęta.
Po sześciu miesiącach doszły mnie słuchy, że moje dzieci przebywają w Mysterious Valley i wiedziona instynktem macierzyńskim, zdecydowałam się je odszukać.
Po następnym pół roku wędrówki dotarłam do spowitej w blasku licznych, niebieskich światełek zatoki. Nie mając innego wyjścia, zaczęłam się w nią zagłębiać. Po przejściu kilku metrów, ujrzałam trochę przed sobą karego ogiera o białej grzywie i takim samym ogonie. Wytworzywszy wokół siebie w razie czego barierę ochronną, zaczęłam zbliżać się powoli w jego stronę. Kiedy już do niego dotarłam, ozwałam się z nutką nieufności w głosie:
-Nazywam się Chryse ed Emerald i przybywam tutaj z Japonii w poszukiwaniu córki- Ixacy i syna- Black Angel'a. Doszły mnie słuchy, że powinni się tutaj znajdować.
< Szafir? Kontynuuj, proszę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz