CD H. Havany
Gdy dotarliśmy na skraj lasu, Havana zatrzymała się i przez chwilę wpatrywała w spowitą mgłą polanę.
- Dalej muszę iść sama. Nie wiem, jak długo zajmie mi narada, ani co usłyszę. Proszę, zostań tu i poczekaj na mnie. - po tych słowach po prostu przeszła parę kroków i zniknęła w gęstej mgle.
Miałem wrażenie, że coś mnie omija. Narada? Narada z kim?
Alfy Północy często zasięgały rad Starożytnych Wojowników ze Stada Księżyca. Może w Misterious Valley było podobnie? Havana wspominała w końcu o rozmowie z kimś...
Położyłem się na wilgotnej trawie pod młodym dębem i wpatrywałem w mgłę.
***
- Rébellion? Jesteś tu jeszcze? - znajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia. Ciemne, granatowe niebo było pozbawione gwieździstego blasku, a chłód nocy otaczał mnie z każdej strony. Czy naprawdę tak długo tu siedziałem?
Smukła sylwetka Havany wynurzyła się z mglistej otoczki. Wstałem, aby mogła mnie zobaczyć, a gdy to się stało na twarzy klaczy pojawiła się wyraźna ulga.
- Dobrze. - stwierdziła nawiązując do poprzedniego pytania. - nie mam dobrych wieści, Insorto...- dodała tajemniczo, a wyraz jej pyska zupełnie się zmienił; zdawał się być zachmurzony, jakby zamyślony lecz jednocześnie obecny. Moją uwagę przykuło jednak rozczarowanie, które alfa starała się ukryć.
Coś w głębi lasu poruszyło się, a chwilę potem na łąkę umknął spłoszony zając.
- To nie jest dobre miejsce na rozmowę, Havano. - powiedziałem łagodnie widząc, że klacz chce kontynuować.
- Niebawem może nam zabraknąć bezpiecznych miejsc na cokolwiek - stwierdziła kręcąc głową, jakby informowała mnie o jakiejś ponurej tajemnicy.
***
Po rozmowie którą odbyła, Havana zdawała się być osłabiona. Całą drogę szła zamyślona, jakby nieobecna. Choć przyznam, że byłem ciekaw całej tej sytuacji nie zamierzałem o nic pytać. Przynajmniej nie teraz.
- Wejdź, chcę ci coś pokazać - rzekła klacz gdy dotarliśmy do jej jaskini.
< Havciu? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz