CD Tayar`a
Przez moją twarz przeszedł zawadiacki uśmiech. Duma niewątpliwie wypływała ode mnie na zewnątrz. Mówią, że pewność siebie to przyczyna kłopotów i kolejny krok do piekła. O ile nie ma się go tu na ziemi. Dla mnie ono jest wszędzie, aczkolwiek nie zgłębiajmy się w sprawy etyczne.
-Czyżbym awansowała na wyższy stopień, mówiąc, że lubisz ze mną prowadzić zawiłe konwersacje na temat nie inny niż obrabianie dup innych członków stada i przekomarzanie się. Widzę, że to twoja rozrywka- posłałam mu kolejne uważne spojrzenie, jakbym chciała zapamiętać każdy dokładny detal jego ciała.
-Niewątpliwe, że twoja również...- odgryzł się.
Zaśmiałam się pod nosem, wciągając głęboko powietrza do płuc.
-Ostatnio miałam przemiłe spotkanie z moimi ulubionymi stworzeniami chodzącymi na tej planecie, ,,twardzielami". Nie powiem było całkiem przyjemnie- odwróciłam się, lekko zaskakując ogiera rozpoczynającym się opowiadaniem, aczkolwiek słuchał uważnie, nadal opanowany jakby ktoś rzucił na niego urok i sam zatrzymał czas- Wreszcie mogłam się wyszaleć na tej pustyni nudów i nic nie robienia. Słodka była z nich parka. Doszły mnie słuchy, że planują coś w rodzaju zamachu... Nie przysłuchiwałam się dokładnie, bo szczerze powiedziawszy mnie to rozbawiło. Po dziś dzień widzę ich miny gdy ich obezwładniłam- roześmiałam się głośno- Tacy byli zawzięci, że myślałam aby im dać drugą szansę, ale... niestety, szanuję osoby, które mają szacunek do mnie, a oni... cóż wiele mówić... nie grzeszyli grzecznością i kulturą- skróciłam troche wersję, co jakiś czas uśmiechając się rozbawiona na myśl o tych dwoje- Zresztą mam pewną zasadę, której się trzymam zawsze i wszędzie. Nie rozpoczynasz walki, ja również jej nie zacznę- odpowiedziałam, a na mój pysk znów wrócił obojętny wyraz.
Tayar?
Mi też wena się skończyła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz