środa, 19 sierpnia 2015

Od Corriento

CD Flower Desert

Dostałem propozycję pójścia z tą damą na spacer. Przypadła mi do gustu, czyżby to kolejna? Chyba mnie polubiła. Jak będzie się układać, to zdobędę kolejną partnerkę. Liczę na to. Już zaczynam coś czuć do Flower. Zacznę z nią flirtować już na spacerze.
- Poszedłbym na spacer. Chciałbym pójść do takiego pięknego miejsca, całego oblanego różem...
Patrzyłem na Desert spod kąta z łobuzerskim uśmiechem.
- Na...na...Łąkę Pragnień? Dlaczego ze mną?
Zarumieniła się klacz.
- Czegoś pragnę, dowiesz się niebawem.
Zaśmiałem się, pomachałem jej i poszedłem do swojej jaskini.

***

Już przyszedł czas, aby wybrać się na spacer z moją sąsiadką, nową przyjaciółką i wybranką. Przed spotkaniem jeszcze zrobiłem kąpiel i zjadłem obiad. Wymyśliłem też, że mogę przecież zrobić kolację dla Flower Desert. Pewnie się ucieszy. Wszystko czekało na nas, kiedy wrócimy ze spaceru to to zjemy. Już zbliżałem się do jej jaskini.
- Cześć Flower.
Pocałowałem jej kopyto.
- Hej Corr.
Zachichotała uroczo.
- To idziemy?
Czekałem wreszcie na jej decyzję.
- Tak. Już, już, tylko rozplączę ogon.
Wzięła go zębami i wyrównywała.
- Czekaj, pomogę ci.
Wziąłem szyszkę i rozczesałem ogon Desert.
- Dzięki. Idziemy.
Bez słowa poszliśmy. Szedłem dość blisko mojej towarzyszki. Kiedy dotarliśmy na Łąkę klacz uszczypnęła mnie w bok i odbiegła. Rzuciłem się w pogoń za nią. Goniłem ją dość długo. Wreszcie potknęła się i upadła.
- Pomogę ci.
Wsparłem ją trochę i spytałem, czy jest cała.
- Tak, dziękuję.
Otrzepała się gwałtownie.
- Tak ogólnie...pięknie dziś wyglądasz.
Oparła głowę o moją szyję.
- Przestań...nawet nie zdążyłam rozczesać grzywy.
Zerwałem różę i zsadziłem jej między ucho, a grzywę.
- I tak wyglądasz pięknie. A twój charakter jest wyjątkowy...
Westchnąłem. Nie spotkałem jeszcze tak dobrej i miłej osoby. Wszyscy byli tacy na swój sposób oschli, jednak ona nie, dlatego jest wyjątkowa.
- Hej, bo rumieńce łatwo nie schodzą z twarzy...
Zaśmiałem się na jej słowa.
- Przecież wiem, wyglądasz z nimi tak uroczo.
Uśmiechnąłem się jeszcze.
- Opowiem ci coś. Pewnego dnia, kiedy uciekałem z mojego stada zaatakowało mnie stado wilków. Ba, cała wataha. Mi udało się je odpędzić, ale obok mnie przechodziła akurat starsza klacz. Bardzo się ich bała, dygotała całym ciałem. Podszedłem do tych przerośniętych szczekaczy i ot, tak staranowałem. Miały za swoje.
Przypomniała mi się jedna historia. Klacz słuchała jak zaczarowana.
- Jesteś dzielny.
Powiedziała na koniec. Miałem inne zdanie.
- Nie, Flower. Logicznie myślę.
Delikatnie się uśmiechnąłem.
- Może.
Powiedziała trochę zakłopotana. Przysunąłem jej delikatnie głowę i spojrzałem w oczy.
- Jesteś już głodna, kwiatuszku?
Spytałem miłym tonem.
- Dość tak.
Przyznała.
- Dobrze, zamknij oczy.
Zaprowadziłem ją do miejsca, gdzie zrobiłem kolację. Kazałem otworzyć oczy.

<Flower? Dasz mu szansę?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz