CD H. Spartana
Słońce prażyło niemiłosiernie, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że przyjście tu było dobrym pomysłem. Niestety, nikogo nie spotkałem...znowu.
Wbiegłem do morza chłodząc nogi i ledwie zdążyłem machać nogą, żeby się ochlapać, gdy usłyszałem najpierw dudnienie kopyt na piasku, a później w wodzie.
Odwróciłem głowę w stronę, z której dochodził dźwięk rozchlapywanej wody.
W moim kierunku zmierzała siwa sylwetka. Spojrzałem za siebie, lecz nikogo tam nie było - koń musiał biec do mnie, ale w jakim celu?
- Wreszcie ktoś, kto nie jest drzewem! - zawołał wesoło.
Ach, więc o to chodzi! Siwy miał najwyraźniej ten sam problem, co ja przed chwilą.
- Widzę, że kolega też się nudzi - rzuciłem gdy stał przede mną. - Jestem Green Day, chyba cię kiedyś widziałem...
- Spartan - ogier kiwnął głową na potwierdzenie, choć wciąż nie mogłem sobie przypomnieć, skąd znam tego gościa.
< Spartan? Nie mam pomysłu...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz