Leżałam sobie na piasku Rajskiej Plaży, pozwalając by morska bryza mierzwiła mi grzywę. Lubiłam tu przychodzić o każdej porze dnia, a w zasadzie kilka razy zdarzyło się nawet, że przyszłam tu i nocą. Ot tak, żeby przemyśleć dręczące mnie sprawy. Wiatr to jednak najwierniejszy towarzysz i słuchacz...
Bawiłam się dmuchającymi we mnie morskimi podmuchami, formując z nich maleńkie trąby powietrzne, które unosiły ziarenka piasku i wciągały w wiry, przywodząc na myśl miniaturowe tornada.
W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Przerwałam zabawę i wstałam, rozglądając się czujnie. Wojna niby dobiegła już końca, jednak nawyki, których nauczyła, pozostały. Lepiej dmuchać na zimne.
-Jest tu kto?-rzuciłam przed siebie.
Długo nie musiałam czekać. Zza pobliskich drzew wyszedł gniady, wysoki ogier.
Uśmiechnął się lekko i zbliżył się do mnie.
-Przestraszyłem cię?-spytał na wstępie.-Przepraszam, nie chciałem...
Odwzajemniłam uśmiech.
-Nie, nie było aż tak źle. Jestem Nevada.-przedstawiłam się.
-Mystic.-skinął głową.
Raz jeszcze ukradkiem zmierzyłam go wzrokiem i postanowiłam jakoś nawiązać rozmowę. No bo skoro już tu jesteśmy i się zapoznaliśmy, to czemuż by nie zagadać??
-Co tu robisz?-spytałam od niechcenia z braku lepszego pomysłu na zapoczątkowanie rozmowy.
Mystic, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz