piątek, 28 marca 2014

Od Tamizy

CD Souffle

Uśmiechnęłam się do Jack'a.
-Robi się późno.-zauważył.
Pokiwałam głową.
-Jutro wszystko ci pokażemy i opowiemy, a teraz spać. Po takim dniu pewnie jesteś zmęczony...-zwróciłam się do małego.
-Trochę.-przytaknął.
-A może jesteś głodny? Chcesz coś zjeść?-spytałam.
Jack uśmiechnął się do mnie, w sposób, który mógłby wyrażać tylko jedno: "Już ci się instynkt macierzyński odzywa..."
-Nie, dziękuję. Niedawno byłem na takiej łące i tam się najadłem.-odparł, uśmiechając się lekko i jakby trochę niepewnie.
Skinęłam głową.
-W takim razie chodź.-zwrócił się do niego Jack i ruszył przed siebie.
Uśmiechnęłam się raz jeszcze do źrebaka i również poszłam za partnerem. Wędrowaliśmy niezbyt długo, jako że nasza "kwatera" znajdowała się w pobliżu.
-Jesteśmy.-obwieścił po jakichś 10 minutach Jack, wskazując łbem na obszerną jaskinię tuż nad brzegiem morza.













Całą trójką weszliśmy do środka. Mimo ogromnych "dziur" i ubytków w ścianach, było tu zaskakująco ciepło, a do środka przez cały rok nie docierał ani deszcz, ani wiatr.
-Jak gorąco!-zachwycił się źrebak.
-Magia.-wyjaśniłam krótko.
-Ona jest na tych terenach wszędzie, sam się zdążysz o tym przekonać.-dodał mój partner.
Souffle kilkakrotnie obszedł jaskinię, przyglądając się jej z wyraźnym zdumieniem i zaciekawieniem. W końcu zatrzymał się pod jedną ze ścian.
-Mogę spać tutaj?-spytał, wskazując na ziemię.
-No pewnie.-uśmiechnęłam się.
Nie mieliśmy tu żadnych legowisk, gdyż były zupełnie niepotrzebne. Suchy, wiecznie ciepły piasek wystarczał w zupełności.
Mały ułożył się na nim, ziewnął przeciągle i uśmiechnął się do nas.
-No to... Dobranoc.-powiedział niepewnie.
-Dobranoc.-odparłam.
-Tylko zapamiętaj swój sen!-dorzucił Jack.-Podobno pierwsze sny na nowych miejscach się spełniają...
Po kilkunastu minutach źrebak spał już jak zabity. Oparłam głowę o szyję Jack'a.
-Ależ on uroczy...-westchnęłam.
Pokiwał głową. Na chwilę zapanowała cisza.
-Jack...-przerwałam ją, a mój szept potoczył się echem po jaskini.
-Hm?
-Nie myślałeś może...-urwałam, spoglądając mu w oczy.
-Nad czym?
-No...-znowu się zawahałam, szukając odpowiednich słów.-Chodzi mi o to, że może moglibyśmy mu... No wiesz...
-Zastąpić rodzinę? Chciałabyś zrobić z niego naszego przybranego syna?
Pokiwałam głową.

Jack?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz