C.D. Souffle
- Spisałeś się młodzieńcze. Wytrzymałeś w ciszy i pracowałeś w pocie czoła - pochwaliłem go z uśmiechem.
Odwróciłem się i ruszyłem z powrotem pod drzewo. Skinąłem jeszcze na źrebaka, by nie poczuł się odrzucony, czy porzucony. Na powrót ułożyłem się pod wielkim drzewem. Słońce delikatnie skłoniło się ku zachodowi. Wpatrywałem się chwilę w n, a Souffle był najwyraźniej zakłopotany.
- To usłyszę teraz dalszy ciąg? - zapytał po krótkim wahaniu.
- Mamy jeszcze czas - zadedykowałem i opuściłem spojrzenie na niego - Musisz się wiele nauczyć - dodałem po chwili, a klamka zapadła - Choć masz wielki potencjał. Sam nie wiesz jaką mocą dysponujesz.
Moja odpowiedź wyraźnie go zdziwiła. Uśmiechnąłem się na widok jego miny. Westchnąłem głęboko i raz jeszcze przelotnie spojrzałem na słońce.
- Historie naturalnie usłyszysz. Jednak mam dla ciebie propozycje. Szkoda zmarnować taki potencjał magiczny. Serce masz czyste jak łza. Nadajesz się. Pytanie tylko..... Czy chcesz się tego podjąć. To nie zawsze sprzyja zawieraniu przyjaźni i miłości. Wielu próbuje wykorzystać to dla siebie, ale zdaje mi się, że ty podołałbyś temu bez problemu i do tego w każdym..... - zawahałem się, nie chciałem powiedzieć za wiele - dniu - zadecydowałem - zawierałbyś nowe, wieczne przyjaźnie.
Wziąłem głęboki oddech, ale spojrzeniem nakazałem mu jeszcze czekać. Dłuższe mowy wymagały ode mnie skupienia, zwłaszcza jeśli nie miałem powiedzieć za dużo.
- Nie śpiesz się z odpowiedzią. Najpierw posłuchaj jeszcze fragmentu historii......
Tak się jednak nie stało. Passat chronił jednorożca bardzo długo, ale świat najwyraźniej nie lubił magii. Pewnego dnia jednorożec zachowywał się bardzo podejrzanie. Chodził nerwowo w kółko i myślał.
- Panie? - zaczął ogier.
- Dziś umrę - jednorożec wbił w niego swój wzrok, który był niczym tysiące lat istnienia magii.
- Nie Panie. Nie pozwolę na to - Passat był wciąż bardzo ograniczony.
- Milcz - nakazał jednorożec - Magia nie zginie wraz ze mną. Przekażę się jej część, maleńką, bo cała by cię rozsadziła od środka. Wciąż jesteś głupim podrostkiem. Resztę rozsiejemy w Mysterious Valley....
- To jednorożce nie były łagodne i nie umiejące się unosić? Nie były najdelikatniejszymi stworzeniami na świecie? - Souffle wytrzeszczył na mnie oczy.
- Ależ skąd. Gdyby tak było to jednorożec nie ostałby się jako ostatni. Gdyby tak było, wyginęłyby pierwsze.
Była to dolina rozleglejsza niż dziś. Dookoła zewsząd góry. I wiele zwyczajnych miejsc. Z upływem lat miała się ona skurczyć do obecnych rozmiarów, lecz wtedy nikt o tym nie wiedział. Nikt prócz jednorożca - ostatniej wyroczni przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Zeszli więc do doliny i tam jednorożec przekazał Passatowi i tak za dużą jak dla niego część magi. Reszta rozpierzchła się po dolinie, a jednorożec padł martwy. Passat został sam ze swoją mocą. Bawił się nią i nie zważał na zmiany zachodzące w dolinie. Nie wiedział biedak, że bez kontroli zajdą nieodwracalne zmiany i to bardzo niebezpieczne. Tak też się stało. Magia zaczęła ciemnieć w zakątkach Mysterious Valley. A jedyny opiekun tego miejsca bawił się swoimi nowymi mocami. Po dolinie pałętało się wiele nie magicznych stworzeń. Więc Mysterious Valley okryło się krwawą opinią. Wszyscy strzegli się tej doliny jak ognia, a on się bawił.
Odchrząknąłem i spojrzałem na ciemniejące niebo. Źrebak zdawał się tego nie zauważyć. Zrobiło mi się ciepło na sercu. dawno nikt nie był tak ciekaw moich historii jak on. Zresztą dawno nikt mnie nie odwiedził. Alfy i Bety przychodziły czasem, ale to tylko dla pozoru. Przez obowiązki. Poinformować mnie o początku i końcu wojny.
- Zrobiło się późno - rzekłem i podniosłem się - Słońce pieści już horyzont. Idź do tych co się o ciebie roszczą i przemyśl moją propozycję. Jutro wróć tutaj. Będę czekał.
Wypowiedziawszy swoje odwróciłem się i ruszyłem kilka kroków do przodu. On tam nadal stał. Spojrzałem na niego pytająco.
- Ale nikt na mnie nie czeka - wymamrotał - Jestem sam.
Przybrałem srogą minę i spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie mów takich kłamstw. Panie Tamiza bardzo by się obruszyła, gdyby to usłyszała. Ona na ciebie czeka. Idź i wróć jutro.
Tym razem już się nie zatrzymywałem tylko ruszyłem ku zachodowi.
Souffle? Tak więc bardzo się cieszę :D Nic milszego nie mogłam usłyszeć C:
- Spisałeś się młodzieńcze. Wytrzymałeś w ciszy i pracowałeś w pocie czoła - pochwaliłem go z uśmiechem.
Odwróciłem się i ruszyłem z powrotem pod drzewo. Skinąłem jeszcze na źrebaka, by nie poczuł się odrzucony, czy porzucony. Na powrót ułożyłem się pod wielkim drzewem. Słońce delikatnie skłoniło się ku zachodowi. Wpatrywałem się chwilę w n, a Souffle był najwyraźniej zakłopotany.
- To usłyszę teraz dalszy ciąg? - zapytał po krótkim wahaniu.
- Mamy jeszcze czas - zadedykowałem i opuściłem spojrzenie na niego - Musisz się wiele nauczyć - dodałem po chwili, a klamka zapadła - Choć masz wielki potencjał. Sam nie wiesz jaką mocą dysponujesz.
Moja odpowiedź wyraźnie go zdziwiła. Uśmiechnąłem się na widok jego miny. Westchnąłem głęboko i raz jeszcze przelotnie spojrzałem na słońce.
- Historie naturalnie usłyszysz. Jednak mam dla ciebie propozycje. Szkoda zmarnować taki potencjał magiczny. Serce masz czyste jak łza. Nadajesz się. Pytanie tylko..... Czy chcesz się tego podjąć. To nie zawsze sprzyja zawieraniu przyjaźni i miłości. Wielu próbuje wykorzystać to dla siebie, ale zdaje mi się, że ty podołałbyś temu bez problemu i do tego w każdym..... - zawahałem się, nie chciałem powiedzieć za wiele - dniu - zadecydowałem - zawierałbyś nowe, wieczne przyjaźnie.
Wziąłem głęboki oddech, ale spojrzeniem nakazałem mu jeszcze czekać. Dłuższe mowy wymagały ode mnie skupienia, zwłaszcza jeśli nie miałem powiedzieć za dużo.
- Nie śpiesz się z odpowiedzią. Najpierw posłuchaj jeszcze fragmentu historii......
Tak się jednak nie stało. Passat chronił jednorożca bardzo długo, ale świat najwyraźniej nie lubił magii. Pewnego dnia jednorożec zachowywał się bardzo podejrzanie. Chodził nerwowo w kółko i myślał.
- Panie? - zaczął ogier.
- Dziś umrę - jednorożec wbił w niego swój wzrok, który był niczym tysiące lat istnienia magii.
- Nie Panie. Nie pozwolę na to - Passat był wciąż bardzo ograniczony.
- Milcz - nakazał jednorożec - Magia nie zginie wraz ze mną. Przekażę się jej część, maleńką, bo cała by cię rozsadziła od środka. Wciąż jesteś głupim podrostkiem. Resztę rozsiejemy w Mysterious Valley....
- To jednorożce nie były łagodne i nie umiejące się unosić? Nie były najdelikatniejszymi stworzeniami na świecie? - Souffle wytrzeszczył na mnie oczy.
- Ależ skąd. Gdyby tak było to jednorożec nie ostałby się jako ostatni. Gdyby tak było, wyginęłyby pierwsze.
Była to dolina rozleglejsza niż dziś. Dookoła zewsząd góry. I wiele zwyczajnych miejsc. Z upływem lat miała się ona skurczyć do obecnych rozmiarów, lecz wtedy nikt o tym nie wiedział. Nikt prócz jednorożca - ostatniej wyroczni przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Zeszli więc do doliny i tam jednorożec przekazał Passatowi i tak za dużą jak dla niego część magi. Reszta rozpierzchła się po dolinie, a jednorożec padł martwy. Passat został sam ze swoją mocą. Bawił się nią i nie zważał na zmiany zachodzące w dolinie. Nie wiedział biedak, że bez kontroli zajdą nieodwracalne zmiany i to bardzo niebezpieczne. Tak też się stało. Magia zaczęła ciemnieć w zakątkach Mysterious Valley. A jedyny opiekun tego miejsca bawił się swoimi nowymi mocami. Po dolinie pałętało się wiele nie magicznych stworzeń. Więc Mysterious Valley okryło się krwawą opinią. Wszyscy strzegli się tej doliny jak ognia, a on się bawił.
Odchrząknąłem i spojrzałem na ciemniejące niebo. Źrebak zdawał się tego nie zauważyć. Zrobiło mi się ciepło na sercu. dawno nikt nie był tak ciekaw moich historii jak on. Zresztą dawno nikt mnie nie odwiedził. Alfy i Bety przychodziły czasem, ale to tylko dla pozoru. Przez obowiązki. Poinformować mnie o początku i końcu wojny.
- Zrobiło się późno - rzekłem i podniosłem się - Słońce pieści już horyzont. Idź do tych co się o ciebie roszczą i przemyśl moją propozycję. Jutro wróć tutaj. Będę czekał.
Wypowiedziawszy swoje odwróciłem się i ruszyłem kilka kroków do przodu. On tam nadal stał. Spojrzałem na niego pytająco.
- Ale nikt na mnie nie czeka - wymamrotał - Jestem sam.
Przybrałem srogą minę i spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie mów takich kłamstw. Panie Tamiza bardzo by się obruszyła, gdyby to usłyszała. Ona na ciebie czeka. Idź i wróć jutro.
Tym razem już się nie zatrzymywałem tylko ruszyłem ku zachodowi.
Souffle? Tak więc bardzo się cieszę :D Nic milszego nie mogłam usłyszeć C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz