CD historii Rossy
Nazbierałem trochę jabłek i kilka dobrych rzeczy. Postanowiłem wrócić, lecz droga dłużyła mi się bez końca. Szedłem i szedłem, wciąż nie widząc nigdzie ani miejsca skąd wyruszyłem, ani Rossy.
-*A wiec się zgubiłem...*- pomyślałem i westchnąłem głęboko.
po długich poszukiwaniach miejsca, znalazłem. W dali zobaczyłem śpiącą Rossę. Jednak nie była sama. Ku niej kroczył ktoś nieznajomy. Ruszyłem powoli w jego stronę. Dolinę opanowała mgła. Nic nie było widać, tym mi było trudniej dostrzec twarz obcego. Rossa się obudziła. Chyba do końca nie była świadoma kto to jest, bo uśmiechała się lekko, lecz patrzyła niepewnie, gotowa do obrony. Przyspieszyłem. W dali usłyszałem
-Qerido? To ty?
Już chciałem odpowiedzieć, lecz ktoś mnie uprzedził.
-Tak, to ja. Spokojnie- odpowiedziała postać
Stanąłem jak wryty. To był mój głos! Sylwetka przypominała mnie! On, a raczej to coś był mną! Chwilę stałem i wpatrywałem się w moja sylwetkę, lecz po chwili wyszedłem z transu i ruszyłem jak torpeda do klaczy.
-Czemu cię tak długo nie było?- spytała Rossa
-Aaa... takie tam rzeczy. Przyniosłem coś do jedzenia- odpowiedziałem, a raczej to coś odpowiedziało.
-Czekaj!- krzyknąłem i podbiegłem do oszołomionej i kompletnie zdezorientowanej klaczy.
-Yyy... przepraszam, ale który z was to Qerido?- spytała, wstając na nogi odsuwając się powoli.
-Ja- powiedział obcy
Spojrzałem na niego i powiedziałem szybko:
-Rossa... to pułapka, on chce.. znaczy nie wiem co zamierza, ale cos niedobrego
-Nie wierz mu...!- krzyknęło to coś
<Rossa?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz