A więc dosięgnęła nas wojna. Trzecia w moim życiu. To w sumie smutne, że
na świecie jest tyle zła i przemocy. Póki co, nie spotkałam jeszcze ani
jednego wrogiego konia, ale na pewno w przyszłości z jakimś się zetknę.
To na pewno bardzo nierozważne, że zatapiam się we własnych myślach,
ale taka już jestem. Nawet nie zauważyłam, kiedy wpadłam na jakiegoś
konia. Szybko odskoczył, ale za chwilkę stanął już spokojnie.
-Cześć, jestem Pride-przedstawiła się potrząsając grzywą i wracając do jedzenia trawy.
Więc to ona. To Pride. Wysoka, szczupła i piękna klacz. Aż wstyd mi
było, że przed nią stoję. Ja-niska i przeciętna. Pride miała nienagannie
czystą sierść i piękną grzywę oraz ogon. Idealne rysy i duże, czarne
oczy. Poczułam się trochę... zazdrosna? Skuliłam się ze wstydu. Wiem, że
może powinnam stamtąd jak najszybciej odejść, ale jakoś nogi wrosły mi w
ziemię. Zapewne nie przyglądnęła mi się na tyle dobrze, aby mnie
rozpoznać. Wtedy na pewno nie była by taka miła. A jednak zostałam. Coś
zmusiło mnie do porozmawiania z nią.
-Emm... Mocca-pisnęłam krótko, bojąc się jej reakcji.
Pride?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz