CD Oranii
-W sumie to mogę.... Jeśli tak bardzo chcesz.... - udawałem, że się
waham a po chwili z mojego pyska poleciała cała moja historia -
Urodziłem się daleko. Bardzo dużo kilometrów stąd u ludzi...Prowadzili
oni stajnię koni sportowych które reagowały na każdą ich komendę,
zawołanie, prośby i nakazy. Ot tak, posłuszne w każdym calu i idealne.
Jednak ja... taki nie byłem. Jak to źrebak, nikogo się nie słuchałem. Ot
tak, mały buntownik i łobuziak. Nie dawali sobie ze mną rady i już raz
chcieli abym skończył jako mięso. Jednak nie mogli, gdyż stwierdzili, że
mam dobry rodowód czy coś tam i że nie warto się mnie pozbywać.
Przynajmniej nie teraz. I walczyli ze mną a ja z nimi. Nagle do stajni
przyjechała utalentowana nastolatka, Rosaria. Polubiłem ją od pierwszego
wejrzenia. Zresztą ona mnie też. I była inna niż wszyscy. Oni kazali,
ona prosiła. Oni walczyli, ona nie nalegała. I to jej zacząłem się
słuchać, później dałem ujeździć a potem razem jeździliśmy na zawody
wiele z nich wygrywając. Wszyscy byli szczęśliwi ale w końcu... Rosaria
wyjechała na jakieś studia czy coś. Jeździli inni ze mną na zawody ale
nie szło mi dobrze. Parę następnych miesięcy siedziałem więc w stajni i
nic nie robiłem. W końcu, dosyć, dosyć! Uciekłem od nich a reszty możesz
się domyśleć. - skończyłem moją paplaninę z wielkim uśmiechem. Gadanie o
przeszłości nie sprawiało mi bólu. Było przyjemne, bo nie było mi
przecież aż tak źle...
Orania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz