poniedziałek, 24 marca 2014

Od Cienistogrzywego

C.D. Souffle

- Nie mylisz się młodzieńcze - odparłem, a na mój pysk wpłynął powoli uśmiech.
Skinąłem na niego delikatnie i ruszyłem przed siebie. Źrebak podskakiwał radośnie obok mnie. Był ciekawy świata, młody i nienaznaczony trudami życia. Czytałem w nim jak w otwartej księdze, a maluch ten interesował mnie wielce. Szybko wyczułem też jego potęgę. Prawdopodobnie nie poznał jeszcze wszystkich swoich mocy, ale na wszelki wypadek zablokowałem swój umysł, by on nie mógł czytać we mnie. Minęliśmy Wodospad dusz i zatrzymaliśmy się w cieniu wielkiego drzewa. Tylko to miejsce nazywałem domem.
- Jeśli pozwolisz to spocznę tutaj, a ty uczynisz jak zechcesz. Nie jestem już najmłodszy - przerwałem ciszę, dając wybrzmieć każdemu słowu.
Przez wieki stałem się jak te drzewa, które jedna rozmowę toczą wiekami, a każde ich słowo jest jak skrzypnięcie na wietrze.
- Tak - zacząłem, gdy ułożyłem się już na miękkiej trawie - To miejsce wiąże się z wieloma legendami i nie sposób opowiedzieć je wszystkie w jeden dzień. Jeśli chcesz wysłuchać chodź jednej przemyśl to dobrze, bo musisz być cierpliwy aby poznać zakończenie. Podejmiesz to ryzyko?
- Tak - źrebak odparł szybko i energicznie.
- Nie bądź zbyt pochopny - uśmiechnąłem się, gdyż dawno nie spotkałem tak raptownego młodzieńca - Niech więc będzie. Zacznę od samego początku.....
Wieki temu, gdy po tej krainie stąpały nadzwyczajne stworzenia o wielkich, błoniastych skrzydłach i lśniących, białych zębach, narodził się drobniutki ogierek. Jego sierść lśniła w słońcu, które go przywitało. Było to stworzenie bardzo drobne i niewiarygodnym było to, że w ogóle stoi na nogach. Nazywał się Passat. Jak wiatr. Poznawał tę krainę, gdy światem rządziła magia i nie było miejsca na Ziemi, w które by się nie wcisnęła, tak samo jak on. Dorastał ścigając się ze smokami i chowając się przed Trollami. 
- To Trolle i smoki istniały? - źrebakowi oczy zalśniły.
- Tak - spojrzałem na niego i moje stare oczy także wykrzesały z siebie iskrę.
Zobaczyłem w tym młodzieńcu wielki potencjał, który mógłby wykorzystać jeśli tylko by zechciał. Postanowiłem więc, że ta historia pomoże mu go w sobie odnaleźć.
Tak więc Passat wyrósł na mężnego i o dziwo potężnego ogiera. Nim jednak osiągnął dorosłość zauważył w sobie magię, tą która otaczała cały świat. Pielęgnował ją i uczył się pod okiem najpotężniejszych magików. Smoki, nimfy, hipokampy.... Miał wielu mistrzów. Więc gdy dorósł, był potężny. Jednak z tym wszystkim wiązał się mały szkopuł. Nim się spostrzegł dostał dar nieśmiertelności i szybko nazwał go przekleństwem. Jego rodzina, przyjaciele nawet jego mistrzowie odeszli. Widział jak umierają i nic nie może na to poradzić. Czas stał się jego największym wrogiem. Wraz z ostatnim jednorożcem miała zniknąć także magia. 
Odetchnąłem głęboko i mrugnąłem kilka razy.
- Nagadałem się co nie miara. Przed dalszym ciągiem opowieści pomożesz mi.
- W czym? - padło zaraz pytanie.
- Pomożemy bobrom zbudować ich dom. Biedaki poniosły ogromne straty, gdy niedźwiedź stratował ich tamy. Jeden warunek. Musisz milczeć - uśmiechnąłem się słabo.
Jeśli przetrwa tą potajemna próbę, to będzie znak, że można by go podszkolić. Dopiero wtedy zapytam go o zdanie.

< Souffle? Wybacz, że tak nudzę i takie długie, ale tak jakoś wyszło xD Mam też nadzieję, że znalazł się źrebaczek chętny na poznawanie swoich mocy pod okiem starego czarodzieja ;) >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz