wtorek, 25 marca 2014

Od Mocci

CD Vito de Rain

Dni mijały, a źrebaki stawały się coraz większe. Przyzwyczailiśmy się już do wybuchowego charakteru Coelsho i ciągłego znikania Castiela. Nieraz się wtedy o niego martwiłam, ale wtedy z pomocą przychodził Vito. Tylko, że nie wiedział, że powód mojego smutku jest czasami zupełnie inny...
Od jakiegoś czasu bardzo dużo myślałam o Pagasto. Gdzie jest? Co robi? Czy jeszcze żyje? Czy Mishon należycie się nim zajmuje? Pff... Co za pytanie. Mishon była idealna. Tak jak jej córka. Nie zostawiłaby Pagasto samego. Czasem w nocy wyruszałam na spacery. Łudziłam się, że go odnajdę, a każde niepowodzenie witałam łzami. Zastanawiałam się, czy on mnie jeszcze pamiętał? Zostawiłam go, kiedy był bardzo mały. Jeśli pamięta, to na pewno nienawidzi.
-On nie jest mój. Nie mój-powtarzałam raz za razem szeptem.
Problem był tylko w tym, że był mój, tak samo jak Coelsho czy Castiel.
Tej nocy było tak samo. Wyszłam przed jaskinię. Usiłowałam pójść na spacer, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Kolejne stracone nadzieje. Kolejne rozczarowanie i łzy... Miałam dość.
Poczułam na sobie wzrok i obróciłam głowę.
-Nie, wszystko dobrze-odparłam widząc jego zatroskane spojrzenie.
-O czym myślisz?-stanął obok.
-Opowiadałam ci o Pagasto?-odparłam pytaniem, rzucając je przed siebie, w przestrzeń...

Vito?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz