CD Mocci
-Jestem aż tak przewidywalna?-spytała z uśmiechem.
-W niektórych sprawach owszem.-cmoknąłem ją.
-To dobrze, czy źle?-dopytywała się.
Uciszyłem ją kolejnym pocałunkiem, uśmiechnęła się. Na zewnątrz robiło się już ciemno, jednak jaskinia zalana była pomarańczowym blaskiem ogniska. Podszedłem do swojego legowiska pod ścianą, ułożyłem się na nim i gestem nakazałem Mocce, by przyszła do mnie. Posłusznie położyła się przy mnie, a ja oparłem głowę na jej kłębie. Przymknąłem powieki i uśmiechnąłem się sennie. W życiu nie czułem się tak szczęśliwy...
Mocca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz