CD Midnight
Zazwyczaj nie cierpiałem się z kimś zgadzać. Nienawidziłem! Ale teraz, nagle było już mi to obojętnie. Widziałem wszystko podwójnie, rozmazane.
-Nigdy.... - wydusiłem - Nigdy więcej.
-No i dobrze. Wreszcie chyba Cię opuściły siły, co? - przeciągała jak najbardziej mogła
-Ta... - zacząłem się chwiać
-Droga wolna - jakimś cudem zeszła mi z drogi
Ruszyłem najpierw galopem, ale zrobiło mi się jeszcze słabiej. Zwolniłem więc do truchtu. Po 3 minutach ujrzałem Fiksa, jednego z naszych medyków. Widząc, że się chwieję, od razu podbiegł do mnie.
-Coś się stało? - spytał
-Moja noga....- wysapałem - Wąż.... - w tej chwili padłem na ziemie.
***
Obudziłem się w jaskini, nade mną stał Fiks. Widząc, że się obudziłem powiedział:
-Zdążyłeś w ostatniej chwili. Gdybyś przyszedł tu minutę później już by Cię tu nie było... - stwierdził, dokładnie oglądając moją nogę - Już lepiej? - spytał
-Taaak.... - rzekłem
-Napij się jeszcze tego a potem sporo odpoczywaj... - odparł z uśmiechem, podając mi delikatnie fioletowy flakon napełniony jakimś płynem. Napiłem się. Ból co prawda nie ustał, ale mogłem wstać na nogi. Nie były jak nowe ale stałem. Wyszedłem od medyka, dziękując mu jeszcze. Skierowałem się w stronę jaskiń, omijając miejsca gdzie mogłaby się czaić Midnight. Wolałem jej już nie spotykać.
Z naprzeciwka wybiegła gniada klacz, z białym znakiem na pysku. To było tak nieoczekiwane, że nie zdążyłem ustąpić jej z drogi. Zderzyliśmy się więc głowami.
-Ops... - wyjąkałem pomagając klaczy wstać - Nic Ci nie jest?
-Chyba nic... - mruknęła
-Przepraszam... Nazywam się Slayer. - przedstawiłem się
Orania, dokończysz?
Zazwyczaj nie cierpiałem się z kimś zgadzać. Nienawidziłem! Ale teraz, nagle było już mi to obojętnie. Widziałem wszystko podwójnie, rozmazane.
-Nigdy.... - wydusiłem - Nigdy więcej.
-No i dobrze. Wreszcie chyba Cię opuściły siły, co? - przeciągała jak najbardziej mogła
-Ta... - zacząłem się chwiać
-Droga wolna - jakimś cudem zeszła mi z drogi
Ruszyłem najpierw galopem, ale zrobiło mi się jeszcze słabiej. Zwolniłem więc do truchtu. Po 3 minutach ujrzałem Fiksa, jednego z naszych medyków. Widząc, że się chwieję, od razu podbiegł do mnie.
-Coś się stało? - spytał
-Moja noga....- wysapałem - Wąż.... - w tej chwili padłem na ziemie.
***
Obudziłem się w jaskini, nade mną stał Fiks. Widząc, że się obudziłem powiedział:
-Zdążyłeś w ostatniej chwili. Gdybyś przyszedł tu minutę później już by Cię tu nie było... - stwierdził, dokładnie oglądając moją nogę - Już lepiej? - spytał
-Taaak.... - rzekłem
-Napij się jeszcze tego a potem sporo odpoczywaj... - odparł z uśmiechem, podając mi delikatnie fioletowy flakon napełniony jakimś płynem. Napiłem się. Ból co prawda nie ustał, ale mogłem wstać na nogi. Nie były jak nowe ale stałem. Wyszedłem od medyka, dziękując mu jeszcze. Skierowałem się w stronę jaskiń, omijając miejsca gdzie mogłaby się czaić Midnight. Wolałem jej już nie spotykać.
Z naprzeciwka wybiegła gniada klacz, z białym znakiem na pysku. To było tak nieoczekiwane, że nie zdążyłem ustąpić jej z drogi. Zderzyliśmy się więc głowami.
-Ops... - wyjąkałem pomagając klaczy wstać - Nic Ci nie jest?
-Chyba nic... - mruknęła
-Przepraszam... Nazywam się Slayer. - przedstawiłem się
Orania, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz