CD historii Nevady
Obróciłem się dla pewności czy czasem nie skradają się za nami. Wszędzie było słychać trzaski, łamania, syki, echo, dziwne echo... Nawet nie widzieliśmy jak one wyglądają. Stanąłem dumnie, uważnie nastawiając uszy. Jak tak, to będę walczył. Spojrzałem na Nevadę, która stopniowo się cofała. Zmrużyłem oczy, dając głową znak, że nie może się cofać, znaczy bać ich, bo z łatwością to wyczują. Pewne było to, że szybko nie wyjdą z ukrycia. Nie lubią tak. Najpierw próbują wyłudzić strach u ofiary, która wycofuje się. Potem ją ogłuszają i zabijają. No0 właśnie... Ofiary. Ja nie życzę sobie, żeby ktoś tu na mnie polował. I nie jestem czyjąś ofiarą!
-To jak? Wrażeń w Lesie Peeves już chyba wystarczy, nie?- spojrzałem na klacz
-Tak. Idziemy dalej?- uśmiechnęła się markotnie
-Jasne, ale stopniowo i powoli, bo jeszcze pomyślą, że się boimy i zaatakują- znowuż nastawiłem uszy.
-Powoli... Łatwo ci mówić- odpowiedziała sarkastycznie.
-Przecież jestem tuż obok ciebie, przy tobie. Nic złego się nie stanie- uśmiechnąłem się łobuzersko
-Tak, jestem u boku największego wariata w stadzie- odwróciła się
-Ty mi tu komplementami nie rzucaj, bo się zarumienię i popadnę w samouwielbienie. Chodźmy- wskazałem głową drogę i ruszyliśmy wolnym stępem.
Szliśmy wzdłuż drogi, cały czas słysząc skrzypy i syczenie. Musiały być bardzo blisko, bo niemal czułem ich wstrętny oddech na ciele. Aż mnie drgawki wzięły. Nevada szła tuż obok mnie. Oczywiście w najgorszym momencie wzięła mnie głupawka i zacząłem się sam nie wiem z czego śmiać. Klacz stała jak sparaliżowana, patrząc się na mnie jak na idiotę nie z tej planety. Do głowy przyszedł mi doskonały pomysł.
-Nev! Mam pomysł!- krzyknąłem
-Qerido... Ciszej- ledwo ją usłyszałem
-Właśnie nie!- znowuż krzyknąłem
-Jeśli chcesz nas stracić to proszę bardzo, ale ja nie chcę się znaleźć w żołądku poltergeista, pociachana zębami na milion kawałków- odwróciła wzrok.
-One nie lubią wrzasku i krzyku. Są wyuczone żyć w ciszy, bo nikt nie oddala się tak daleko w las, a my, szczerze mówiąc, jesteśmy w samym sercu- uśmiechałem się głupawo
-Aha, ja za chwilę dostanę tu zawału serca- westchnęła
-Może przeteleportować nas, co?- spytałem
-I ty dopiero teraz wpadłeś na ten genialny pomysł!?- krzyknęła, a syczenia ustały
-Noo... Tak- zachichotałem
-Oczywiście, że tak. Trzeba było tak od razu. Ok. Gdzie następne miejsce?
-Chyba teraz wybieramy się do...
-Nie mów mi, że nie wiesz... Przecież to był TWÓJ ustalony plan- spojrzała na mnie.
-Większość moich ,genialnych planów" tracę w pamięci, a to dziwne, bo jestem osobą bardzo pamiętliwą- odwróciłem się, namyślając.
-Myśl Qerido, myśl, a jak nie to ci oczy wydrapię- uśmiechnęła się sarkastycznie
-Mam! Teraz do Alei Niebios- krzyknąłem i po chwili byliśmy już na miejscu.
<Nevciu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz