poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Oranii

CD Slayer'a

-Przynajmniej odkąd pamiętam...-pokiwałam głową -Może się przejdziemy? Opowiem ci wszystko po drodze, bo sterczymy tu jak te dwa kołki...
-Możemy.-przytaknął.
Ruszyliśmy więc przed siebie, nie ustalając nawet gdzie idziemy. Po prostu szliśmy.
-Więc jak to z nią było?-nie wytrzymał wreszcie Slayer.
-Cierpliwy to ty akurat nie jesteś...-uśmiechnęłam się.
-Akurat nie.-odwzajemnił uśmiech.
Wzięłam głęboki wdech.
-No więc nie ma właściwie powodu dla którego Midnight jest, jaka jest, a przynajmniej tak mi się zdaje, chociaż być może to kwestia genów. Jej matka też nie była milusia...-prychnęłam.
-Znałaś jej matkę?- zdziwił się.
-Owszem, była Samicą Delta w Stadzie Błękitnego Księżyca.-wyjaśniłam -Jej brata też znam, zresztą ty też.
Spojrzał na mnie pytająco.
-To Dęblin.-odparłam.
Oczy mało mu nie wylazły z orbit.
-Że co?!
-Rodziny się nie wybiera, prawda?-uśmiechnęłam się -A wracając do Midnight... Jej nadejście miała zapowiadać jakaś stara przepowiednia, która rzeczywiście się spełniła. Midnight urodziła się w Stadzie Błękitnego Księżyca, jako Młoda Samica Delta, jednak szybko zrzekła się prawa do tego stanowiska, oznajmiając wszystkim, że chce być szamanką. Jej narodziny były niezwykłe... Słyszałam o nich z opowieści. Podobno Darkness, jej matka, wybrała się na samotny, wieczorny spacer po lesie, kiedy poczuła, że już czas. Niedługo potem zjawił się zaniepokojony Niger, ojciec Midnight, który szukał partnerki. Poród trwał dość długo, a źrebak urodził się równo o północy i stąd też to imię. Kiedy Midnight po raz pierwszy otworzyła oczy, okazało się, że są one koloru rażącego turkusu, a w tym samym momencie niebo przeszyła błyskawica i zerwał się porywisty wiatr. Po chwili wszystko umilkło i znikło, łącznie z kolorem oczu.

Slayer? Musiałam się skonsultować z Soldier, bo nie do końca pamiętałam, jak to było z tymi jej narodzinami xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz