sobota, 1 lutego 2014

Od Midnight

CD Slayer'a

Odwróciłam się i po raz drugi zlustrowałam ogiera wzrokiem, zatrzymując się na dłużej na jego oczach. Wpatrywałam się w nie intensywnie i z nieukrywaną nienawiścią. Po kilku chwilach odwrócił wzrok, czego można było się spodziewać. Uśmiechnęłam się kpiąco.
-Nie boisz się chodzić na spacerki o tak późnej porze? Przecież mogłoby ci się coś stać...-szepnęłam jadowicie, na ustach nadal mając ten sam uśmieszek.
Wyprężył się dumnie.
-Czego miałbym się niby bać?-prychnął, patrząc na mnie, jednak jednocześnie unikając mojego wzroku.
Podeszłam bliżej i zaczęłam krążyć wokół niego jak lwica gotowa by zaatakować.
-Chociażby mnie.-syknęłam.
Parsknął kpiąco, co bardzo przypominało śmiech.
-Miałbym się bać zwykłej klaczy?
Zatrzymałam się i znów spojrzałam w oczy. Minę miałam poważną, jednak zaraz pojawił się na niej znajomy kpiący wyraz.
-Sęk w tym, że ja nie jestem zwykłą klaczą...

Slayer? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz