CD Tamizy
- No bo wiesz - spojrzałem w jej piękne oczy - Czuję, że to mnie trochę przerasta. Beta.. Też mi coś. Czuję, że wszystkich zawiodę.
- Nie prawda - zaprzeczyła z uśmiechem - Już się bałam, że to coś poważnego.
- Ej...- zaśmiałem się szturchając ja łbem.
- Poradzisz sobie słońce. Jesteś świetnym Betą i to wcale nie oznacza, że musisz się zmieniać.
- Może i masz rację.... - przechyliłem łeb i wpatrzyłem się w dal - To co? - wyprostowałem się z zadziornym błyskiem w oku.
- Co, co? - Tamiza pokręciła pyskiem z uśmiechem.
- Kto pierwszy w Alei niebios? - wyszczerzyłem zęby.
- Przegrasz kotku - zaśmiała się.
- Ach tak? - spojrzałem na nią wymownie, a ona zerwała się do biegu - Ej! To nie fair!
Ruszyłem z miejsca jak rażony piorunem. Liście zrywały się spod jej kopyt, by przyklejać się do mojego pyska i najlepiej zasłaniać drogę. Słyszałem tylko śmiech ukochanej, a sam szamotałem się z natrętnym listowiem.
- Magia - wybełkotałem zdegustowany, gdy już oswobodziłem się z liści.
Tamiza zaśmiała się radośnie, jej grzywę targał zadziorny wiatr. Pokręciłem z uśmiechem łbem i spróbowałem ja dogonić.
Tamizia? żaden problem ;) rozumiem cie całkowicie xD
- No bo wiesz - spojrzałem w jej piękne oczy - Czuję, że to mnie trochę przerasta. Beta.. Też mi coś. Czuję, że wszystkich zawiodę.
- Nie prawda - zaprzeczyła z uśmiechem - Już się bałam, że to coś poważnego.
- Ej...- zaśmiałem się szturchając ja łbem.
- Poradzisz sobie słońce. Jesteś świetnym Betą i to wcale nie oznacza, że musisz się zmieniać.
- Może i masz rację.... - przechyliłem łeb i wpatrzyłem się w dal - To co? - wyprostowałem się z zadziornym błyskiem w oku.
- Co, co? - Tamiza pokręciła pyskiem z uśmiechem.
- Kto pierwszy w Alei niebios? - wyszczerzyłem zęby.
- Przegrasz kotku - zaśmiała się.
- Ach tak? - spojrzałem na nią wymownie, a ona zerwała się do biegu - Ej! To nie fair!
Ruszyłem z miejsca jak rażony piorunem. Liście zrywały się spod jej kopyt, by przyklejać się do mojego pyska i najlepiej zasłaniać drogę. Słyszałem tylko śmiech ukochanej, a sam szamotałem się z natrętnym listowiem.
- Magia - wybełkotałem zdegustowany, gdy już oswobodziłem się z liści.
Tamiza zaśmiała się radośnie, jej grzywę targał zadziorny wiatr. Pokręciłem z uśmiechem łbem i spróbowałem ja dogonić.
Tamizia? żaden problem ;) rozumiem cie całkowicie xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz