CD Midnight
Zaczęło coś do mnie docierać. Ona naprawdę doskonale grała wtedy klacz
zakochaną. Tak doskonale, że teraz zacząłem łapać, że to nieprawda.
Jednak nadal nie traciłem nadziei na... na co ja miałem nadzieję? Ślepą
nadzieję, że będzie jak dawniej?
Liv, ogarnij się. I po co tu wracałeś, no po co. Myślałeś, że będzie jak dawniej? Dlaczego jesteś taki tępy, ty głupku, ty...
Mógłbym tak siebie wyzywać w nieskończoność, ale kierowała mnie wtedy
głupota. Było zostać u ludzi i mieć nadzieję, że u Midnight wszystko
dobrze. A nie wracać i jej szukać. I teraz masz.
Trochę wewnętrznego cierpienia wydostało się na zewnątrz. Klacz
rozkoszowała się tym widokiem. Zupełnie, jakby chciała mnie ukarać, za
to, że tak długo mnie nie było. A to wcale nie moja wina. Gdybym mógł
cofnąć czas. I sprawić, że naprawię to wszystko. Ech, co za życie.
-Jak wolisz - rzekłem zrezygnowanym tonem głosu - Ale nawet jeśli teraz
będę Cię unikał to nie sprawi, że o mnie zapomnisz. Przeszłość będzie
nadal w Tobie żyła. Nadal będziesz mnie pamiętała. Możesz biec, ale nie
uciekniesz od przeszłości. Nie cofniesz tego co było. Ale pamiętaj
jedno. Choćby nie wiem co, nadal Ciebie kocham. Żegnaj - powiedziałem,
odchodząc gdzieś w dal.
Midnight?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz