Co ja takiego narobiłam?
Normalnie, podeszłam bez strachu i przytuliłam go. Prawie obcego mi konia. To naprawdę normalne.
Wcale nie jest mi obcy. Im bardziej z nim rozmawiam, zaczynam stwierdzać, że staje się dla jakimś... oparciem, czy jak to zwą.. kumplem. Jeśli będę zaś tą wieź pielęgnować, może uda się nam zaprzyjaźnić. -Nie musisz dziękować. Po prostu wiem co czujesz... - chciałam dokończyć, jednak słowa ugrzęzły mi w gardle. Nie potrafiłam powiedzieć, że ja miałam tak samo. Że i ja musiałam zobaczyć śmierć mojej matki. Że nie było jej długi czas. Tak bardzo mi jej brakuje. Chciałabym cofnąć czas... ale... Anastazja, powiedz stop takim myślom. Trzeba żyć dalej, bo w życiu nie ma czasu na chwile zwątpienia. -Doskonale Ciebie rozumiem - w końcu udało mi się cokolwiek powiedzieć - Przeżyliśmy podobne sytuacje. Bo widzisz, moja mama również nie żyje - ostatnie słowa wyszeptałam niezmiernie cicho. Tak cicho, że zastanawiałam się czy ogier cokolwiek zrozumiał z sensu mojej wypowiedzi. Blackmailer? |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz