niedziela, 29 czerwca 2014

Od Jack'a

Nigdy nie czułem się lubiany. Co najwyżej tolerowany. Jednak stanowisko sprawia, że zaczynają na ciebie uważnie patrzeć. Czekają na jeden błąd. Najmniejszy, jaki by nie był. Zrobiłem ten błąd, a stado ma kozła ofiarnego. Trudno. Jeśli chcą mogą odebrać mi stanowisko. Nigdy o nie nie prosiłem. Dęblin mi zaufał i tylko jego pogardliwe spojrzenie i jego wyzwiska mogą mnie prawdziwie zranić. Spodziewam się je usłyszeć, już niebawem, bo zawiodłem. Ale nie miałem wyboru. Tak bywa.
Stoję nad brzegiem plaży. Sam. Nie mam pojęcia gdzie się podziewa Tamiza. Ona też zapewne teraz mną gardzi. Ma prawo być wściekła. Zniknąłem na długo. Jednak bywa, że nie możemy trwać ślepo w miejscu i grać dla innych. Zawsze byłem świrnięty i nieodpowiedzialny. Nikt tego nie zmieni.
Serce mi dygoce, jestem wściekły. Oni mi nie ufają więc jak mam im pomagać? To co robiłem było niedostrzegane, ale jak zniknę na trochę to zaczynają się buntować. To idiotyczne. Czy już nikt nie myśli? Za grosz szacunku i wyczucia. Przecież nie zniknąłem tak od razu. Zajmowałem się stadem przez cały ten czas. Wszystkie konsultacje z Dęblinem i wykonywanie jego rozkazów. Fakt, potem zniknąłem, ale przepraszam... Czy już nikt tego nie docenia?
Z trudem przełykam ślinę, a po pysku spływają mi łzy. Dawno nikt się do mnie nie odezwał. Na długo przed moim zniknięciem. Ale pretensje zawsze spadną na ważniejszego. To przykre. Dlaczego dałem się wrobić w tak wysoką pozycję? Chyba tylko i wyłącznie przez przyjaźń z Dęblinem. Widać za niektóre decyzje trzeba beknąć. Niech wieszają na mnie koty, to i tak im nic nie da. Ja jakoś to przeżyję i na przeciw ich gniewom będę trwać, istnieć. Nikt nie odbierze mi życia słowem. Tylko Dęblin może mnie zranić, a on nie koniecznie to zrobi.
Więc czekam na bunt. Choć i ten pewnikiem nie nadejdzie. Każdy będzie szeptał przeciw mnie, ale nikt nie stanie ze mną twarzą w twarz, by mi to wyrzucić. Bo wszyscy sa tchórzami. Mniejszymi tchórzami niż ja, ale nimi są. I taka jest prawda. Reszta to zbędne dodatki.
Dlatego stoję na plaży sam. Godzę się na to, by wiatr odbierał mi oddech, by słona woda szczypała w oczy. Sam wymierzyłem sobie karę, choć oni nigdy tego nie dostrzegą. Bo widza tylko to, co chcą widzieć.

(Ktoś dokończy, czy mimo buntu nikt się nie odezwie?)
--------------------------------
Nie prawdą jest że nie ma mnie od kwietnia. 
I raz jeszcze zaznaczam, ze nikt nie chciał ze mną pisać. 
A to, ze jak Solider prosiła bym naprawiał coś w grafice, 
bo sama nie potrafi to się nie liczy. 
Bo poco dostrzegać dawne zasługi, skoro zdarzył sie jeden błąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz