poniedziałek, 9 czerwca 2014

Od Javiera

Wstałem bardzo wcześnie rano. Co prawda słońce już witało drzewa i ptaki, lecz było zimno i nie do końca jasno. Moja splątana grzywa musiała wyglądać strasznie, do tego nie wiem po jakiego grzyba tak wcześnie się obudziłem. Przetarłem oczy i wyjrzałem z jaskini. Mama jeszcze spała. Ostatnio bardzo źle się czuła i wyglądała też nie za dobrze. Chciałem wyjść na dwór. Jednak miałem pewne wyrzuty sumienia, że jej nic nie powiem, ale z drugiej strony nie chciałem jej budzić. Wyszedłem spokojnie z jaskini w kierunku jeziora. Nabrałem głęboko powietrza do płuc. Wszystkiemu przyglądałem się z ciekawością. Wychodzę tu dopiero drugi raz. Niewiele znam tu terenów, no ale trudno, umiem sobie poradzić. Pochyliłem głowę i napiłem się czystej wody. Bardzo mnie korciło iść gdzieś dalej. Patrzyłem z zamyśleniem na daleki horyzont, w końcu postanowiłem zrobić kilka kroków do przodu. Nie wiem gdzie się po chwili znalazłem, ale wiem, że nigdy tego miejsca nie widziałem, a najlepsze było to, że nieopodal stał jakiś koń. Podszedłem bliżej z zaciekawieniem, chociaż nie za bardzo mnie to obchodziło. Raczej chciałem się upewnić czy oby nic mi nie zrobi. Ogier odwrócił się w moim kierunku, lekko kładąc uszy. Widocznie nie lubi źrebaków ani towarzystwa, ja zresztą też.
-Nie chcę ci zawracać głowy- wymsknęło mi się przez gardło.
-To idź- odparł krótko i wyraźnie.
-Tylko przechodziłem- odpowiedziałem pod nosem.
-Jak się nazywasz tak w ogóle?- spytał z obojętną miną ogier.
-A ty?- podniosłem głowę dumnie.
Zresztą po co ja to robię, oczywiście, że i tak to nic nie da.
Skrzywił się, słysząc moje pytanie.
-Jestem Javier- odpowiedziałem, odwracając się i pijąc jeszcze kilka kropli wody.

<Jasper? Dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz