Nieprzebyte drogi, gęste chaszcze i trudne do przejścia rzeki. Krótko
mówiąc moje życie przez rok. Jednakże, dłużej już tak nie będzie.
Wczoraj postawiłam temu kres - od teraz jestem w stadzie Mysterious
Valley i nie zamierzam nigdzie wędrować. Nie muszę się martwić o
pożywienie. O schronienie. Wszystko mam pod ręką. Dobre rozwiązanie?
Jak dla mnie wręcz wspaniałe. A co najważniejsze. Mnóstwo koni, z
którymi mogę porozmawiać. Za tym tęskniłam, jak za niczym innym! Bo co
to za życie bez innych? Nie oznacza to, że nie rozumiem samotników. Sama
często zamieniam się w samotniczkę i rzeczywiście, dość nerwowo
reaguję, gdy chcą mi zabrać samotność.
Teraz jedynie wędrować, to mogę po terenach stada. I przyznam, że tereny
są piękne. Magia i tajemnica, która jest w nich ukryta a jednocześnie
widoczna na każdym kroku zwala po prostu z nóg. Przynajmniej takie są
moje odczucia. Jednakże, sądzę, że wiele koni podobne ma myśli jak ja.
Nagle natrafiłam na karego ogiera. W sumie nieco zmartwiłam się. Nigdy
nie umiałam rozmawiać z ogierami. W gronie moich przyjaciół znajdowały
się klacze a nie miałam żadnego przyjaciela. Ale co tu się martwić,
będzie dobrze.
Anastazja, zagadaj! Nie możesz mieć tutaj opinii jakiejś nieśmiałej i cichej klaczy! Z taką opinią daleko nie zajdziesz.
-Cześć - przywitałam się z ogierem, chociaż w tym momencie wolałabym być parę kilometrów dalej.
Rzucił okiem na to kto się do niego zwraca. Od razu odpowiedział mi:
-Cześć.
Brzmiało to miło i przyjaźnie. Od razu wyczułam, że jest dobrze
wychowany. To wręcz wspaniale! Nigdy nie lubiłam chamskich i wrednych
koni.
-Jestem Anastazja, a ty? - powiedziałam, chcąc go trochę poznać.
Przecież bez wiedzy kto jest w tym stadzie będzie mi tu krucho...
Blackmailer, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz