CD Twyly
- Nic takiego...-mruknęłam.
Twyla wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem, które jednak przeszło gdy stwierdziła, że nic więcej nie powiem.
- Wiesz, jak wspomniałam, jestem tu nowa - mówiła z ożywieniem - i tak sobie pomyślałam...może oprowadzisz mnie po terenach?
Spojrzałam na nią spode łba i cicho westchnęłam. Twyla świdrowała mnie zniecierpliwionym spojrzeniem.
- Jestem w tym stadzie nie dłużej, niż ty - powiedziałam beznamiętnie. - A tereny chcę zwiedzić sama. Do zobaczenia.
Odeszłam odprowadzona pytającym spojrzeniem mojej rozmówczyni. Nie znałam jej i nie bardzo miałam ochotę to zmieniać.
Nie zdążyłam pospacerować zbyt długo; już po kilku minutach spędzonych w lesie rozpętała się burza. Najpierw niepozorne, małe krople deszczu, z czasem przerodziły się w ulewę. Potrząsnęłam grzywą pozbywając się nadmiaru wody z sierści. Nie, żeby przeszkadzała mi wilgoć; nawet lubiłam deszcz, a burze zawsze mnie w pewien sposób fascynowały. Wróciłam do jaskini bardziej ze względu na zioła, które niekoniecznie marzyły o nadmiarze wody zaraz po zerwaniu.
Udałam się do jaskini i tam spędziłam resztę dnia. Burza szalała na dworze i nic nie wskazywało na to, że przestanie. Wróciłam myślami do rodzinnego stada, jednak szybko skarciłam się w myślach. Teraz jestem tu, w Misterious Valley. Chodź nie będzie łatwo, czas wreszcie pogodzić się z przeszłością i zacząć żyć teraźniejszością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz