CD Twyly
Uchyliła ociężałe powieki, przeganiając z oczu szczypiącą mgłę. Nie miała pojęcia dlaczego w ogóle się obudziła - jeszcze przed chwilą całą sobą nastawiała się na śmierć. Próbowała unieść głowę, lecz jej starania spełzły na niczym. Poczuła jedynie ból w szyi i dała za wygraną, wzrokiem próbując ogarnąć przestrzeń w jakiej obecnie się znajdowała.
Nagle kłusem przybiegła gniada klacz z troskliwym uśmiechem malującym się na pysku.
- Przepraszam, że tak długo! Jestem Twyla - rzekła, pochylając się nad Nirvaną, która przeniosła na nią spojrzenie zmęczonych oczu. Czuła się jak paralityk i świadomość, że każdy ruch sprawi ból wywoływała psychiczne cierpienie związane z potrzebą treningu i codziennych ćwiczeń, których nie mogła obecnie wykonać.
- Dziękuję za pomoc - wycharczała klacz. Słowa z trudem przechodziły przez zaschnięte gardło. - Mam na imię Nirvana - zastrzygła uchem, wpatrując się w stojącą nad nią gniadoszkę. Nagle obie usłyszały tętent kopyt, Twyla obróciła się zaniepokojona zbliżającym się z dużą prędkością obcym.
< Twyla? Któż to będzie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz