Znudzona przeżuwałam trawę. Słońce mocno świeciło, a wiatr delikatnie poruszał gałęziami drzew. Nie miałam ochoty na nic, a ciepła pogoda jeszcze bardziej mnie rozleniwiała. Jedyną rzeczą którą tego dnia zrobiłam było przyjście tu, na Magiczną Polanę. Wokół było cicho, jedynie ptaki swoim śpiewem zakłócały tę nieprzeniknioną ciszę. Jedynie ptaki i...
- Cześć... - Usłyszałam za sobą głos. Słyszałam go tylko raz, ale poznałam go. To była... Cello. Westchnęłam cicho. W sumie nie wiem czemu, ale czułam do niej coś w rodzaju niechęci. Choć rozmawiałam z tą klaczą dosyć krótko, zdążyłam zapamiętać ją jako wścibską i irytującą.
- Hej... - odwróciłam się do niej, starając się jednocześnie, by mój głos zabrzmiał miło.
(Cello? Ach, za pisanie się wzięłam)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz