CD Figaro
Zaśmiałam się. Była to częściowo prawda, ale chciałam się jeszcze trochę z Nim podroczyć. Zrobiłam łobuzerską minę i nachyliłam się nad ogierem.
- Mówię Ci, że nie.
Zaśmiałam się odskakując na bok.
- A chyba jednak tak...
Ruszył za mną. Nie mogłam biegać, ale powolne zabawy mi nie szkodziły.
- Nie tylko za to. Kocham Cię za wszystko.
Padłam Mu w ramiona i pocałowałam czule i długo. Zaczął mnie boleć brzuch, więc położyłam się na boku i wolałam patrzeć w gwiazdy.
- Coś się stało?
Powiedział zaskoczony Figaro kładąc się obok mnie.
- Nie, głuptasie...źrebak za niedługo się urodzi, kopie mnie, chce się już wydostać... Ma jeszcze kilka godzin czasu.
Zamknęłam oczy i syknęłam z bólu.
- Może idźmy do jaskini, wiesz. Zawołam medyków.
Zamartwiał się.
- Ja wiem kiedy nadejdzie ten czas. Jest już wczesny wieczór więc...urodzę jutro nad świtem. Źrebak nie ma dużo siły na kopanie, za chwilę wszystko będzie dobrze, do czasu narodzin.
Popatrzyłam się w gwiazdy, które zaczynały już świecić i błyszczeć.
- Czyli ile jeszcze możemy tu być?
Zapytał już nieco spokojniejszy Figaro.
- Jest około osiemnastej, a muszę się jeszcze wyspać. Jeszcze cztery godziny i będziemy musieli wracać. Popatrzmy w gwiazdy, nie mogę zbyt długo stać, chodzić tylko z czyjąś pomocą, a biegać już w ogóle.
Przysunęłam do Niego kopyto i szepnęłam jeszcze: Pomożesz mi, prawda?
<Figaro? Już się biorę za formularz...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz