CD Twyly
- Dzisiaj zostaniesz u mnie na noc. - powiedziałem i popatrzyłem w stronę wyjścia z jaskini i popatrzyłem na rozszalałą burzę.
- Nie... Pójdę już sobie. - powiedziała chociaż wiedziałem że nie ma żadnego dachu nad głową...
- Nie ma mowy. - powiedziałem stanowczo.
Klacz spojrzał na mnie ze zdziwieniem i chyba lekko ją przeraził mój ton głosu dlatego po tem powiedziałem:
- Nie mogę ci pozwolić pójść w taką burzę ! Jeszcze by ci się coś stało... Zostaniesz tutaj... Dla mnie to żaden problem. - powiedziałem spokojnym i przekonywującym głosem.
Twyla spojrzała na szalejącą burzę i przyznałam mi rację... To nie było by rozsądne wyjść w taką burzę na zewnątrz. Zwłaszcza gdy nie miało się żadnego schronienia. Spojrzałem na klacz o ona na mnie po czym powiedziałem:
- Prześpij się trochę. Miałaś wystarczająco dużo wrażeń jak na jeden dzień. - powiedziałem i poszedłem spać po drugiej stronie jaskini żeby czuła się bezpiecznie i żeby nie musiała się mną przejmować. Kiedy już się położyłem klacz nagle zapytała:
- Do jakiego stada należysz? - zapytała tak cicho że ledwie ją usłyszałem.
- Należę do stada Mysterious Valley. - powiedziałem i lekko się do niej uśmiechnąłem.
Klaczy nic chyba nie mówiła nazwa naszego stada... albo po prostu udawała że go nie zna... Nieważne. Gdy już się upewniłem że klacz nie ma już żadnych pytań, poszliśmy oboje spać.
< Twyla? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz