CD od Sharee
Postanowiłem ignorować obecność pyskatej klaczy. Nią zajmę się później. Najpierw dokończę jedną sprawę, zanim zacznę drugą. Wszystko po kolei.
Mój wzrok powrócił na wykończonego ogiera. Czas to dokończyć. Przybliżyłem się parę kroków w stronę Mystica i patrząc na niego z góry, tuż przy mojej głowie stworzyłem ostry jak żyleta sopel lodu. Zbliżyłem go do szyi ogiera, lekko nacinając jego skórę. Wtedy sopel oddalił się na pół metra, by za chwilę momentalnie wystrzelić w stronę tętnicy ogiera. Jednak kiedy ostrze dzieliło od Mystica mniej niż centymetr, za sprawą Sharee, która zorientowała się na temat moich zamiarów, pod moimi kopytami rozstąpiła się ziemia, przez co zdezorientowany zmieniłem się w wiatr, a lodowe ostrze upadło na ziemię, roztrzaskując się na miliony kryształków tuż pod kopytami mojej niedoszłej ofiary. Zawiałem wściekle w stronę stanowczo zbyt zuchwałej klaczy i wylądowałem około trzy metry za nią, patrząc się na nią ze złością w oczach.
Kątem oka zauważyłem, że mój plugawy ojciec wykorzystał tą okazję i wolał się oddalić z terenu, na którym doszło do konfliktu między dwoma zaciekłymi mordercami. Może i całkiem słusznie, patrząc z jego perspektywy.
<Sharee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz