Przewróciłam oczyma -i choć niechętnie- zgodziłam się oprowadzić konia po pobliskich terenach. Nie było tego strasznie dużo, a i tak nie miałam nic do roboty - no jedynie relaks w promieniach wrzącego słońca.
-To gdzie pierw chcesz iść hrabio? -zapytałam z nutą ironii w głosie.
-Zacznijmy od tego, że nie znam terenów...
Westchnęłam i ponownie przekręciłam oczami. Irytował mnie. Nie dość, że nie potrafił się zachować to jeszcze ... Eh... zresztą szkoda gadać. Po prostu menda.
-Tu mamy piękną łąkę, na której zakłóciłeś mój anarchiczny spokój.
Prychnął. Dobrze wiedział, że z niego kpię.
-Dobra, chodźmy do sedna. Przedstawię ci najciekawsze miejsce. Moim zdaniem Aleja Niebios zasługuje na pierwsze miejsce. Jest oddalona stąd o zaledwie dwa kilometry, a mi akurat przyda się spacerek w kąpieli słonecznej. -poniosłam łeb w stronę ognistej kuli, jaką było wielbione przeze mnie Słońce.
-W końcu się przypalisz od tego słońca, księżniczko. -zadrwił ze mnie Day.
Jako, że był kilka metrów ode mnie, poczekałam, aż będzie szedł ciut za mną, po czym dałam mu porządnego ''kuksańca'' z moich mocnych, tylnych kopyt prost w jego dumną pierś.
Udając twardego, nie odpowiedział, ani nawet nie pisnął, ale dobrze wiedziałam, że ciut go zabolało. Miałam kopa.
Po chwili stępu byliśmy na miejscu. Nieco zdezorientowany, ale zaciekawiony Green Day położył niepewnie kopyto na ''tafli'' nie wiadomo czego, co przypominało lustro.
Zaraz po tym kroku zaczął wierzgać i stawać dęba! Czyżby przestraszył się tego?
-Day! Nie rób z siebie cioty tylko wejdź! Nic ci się nie stanie!
Po chwili uświadomiłam sobie, że nie lustro było jego obiektem strachu, ale zbliżający sie do nas rozpędzony... wilk! Dobrze wiedziałam, że to tylko wytwór naszej wyobraźni, bo to miejsce potrafi zaskakiwać... Niestety. Byłam niedowiarkiem i źle się to skończyło. Po chwili poczułam wbijające sie w moje ciało, ostre pazury i tępy cios w głowę.
<Green! Pomocy!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz