CD Lady Queen
Nie żebym jakoś specjalnie lubił takie zachowanie, jednak reakcja tej siwki bardzo mnie bawiła.
- Nie, mamusia niewielu rzeczy zdążyła mnie nauczyć. - uśmiechnąłem się wrednie - Chodź widzę, że nie tylko mnie! Podstawy dobrego wychowania to tu leżą...i się relaksują. - zakpiłem i wróciłem do jedzenia.
Jaka szkoda, że nie widziałem jej miny!
Moja rozmówczyni była całkiem niebrzydka. Zapewne do tej pory słyszała od ogierów tylko komplementy i chęć adoracji...no cóż, peszek!
Mimo, iż moje zachowanie musiało ją coraz bardziej denerwować, nie wstała. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, to doskonale ją rozumiałem: wstanie i odejście oznaczałoby odpuszczenie, tak więc i poddanie się, a na to nie mogła sobie pozwolić.
Była na przegranej pozycji, a ja bardzo chciałem zobaczyć jej reakcje.
Ponieważ nic się nie działo, sprowokowałem sytuacje podchodząc nieco bliżej. Tego już było dla niej zbyt wiele.
- Słuchaj no ty! - syknęła, a było to syknięcie tak przepełnione jadem, że aż się zdziwiłem, iż nic mi nie jest - Za kogo ty się uważasz, co?! Nie dość, że kawał niewychowanego chama, to jeszcze masz czelność...!
- Eeeej, no spokojnie, Księżniczko! - uśmiechnąłem się słodko i spojrzałem w oczy klaczy. - Czy mógłbym wiedzieć, z kim mam przyjemność?
Nie podchodziłem zbyt blisko. Maksymalnie skulone uszy klaczy i postawa zdradzająca gotowość do ataku były dla mnie wystarczająco zniechęcające. Mimo, iż zachowywała się jak Madame najwyższego sortu, nie wątpiłem, że potrafi też dokopać, a na siniaki nie miałem dziś szczególnej ochoty. Z klaczami jest ten problem, że im nie można oddać.
Najwyraźniej zadziałało na nią słowo "Księżniczko" bo chodź wciąż miała mord w oczach, odpowiedziała.
- Lady Queen, baranie! - fuknęła zadzierając głowę do góry, pierś wypinając do przodu i przekładając ogon na bakier.
- Cóż za zaszczyt mnie kopnął - mruknąłem sam do siebie, i dodałem głośniej - Domyślam się, że nie oprowadzisz mnie po terenach, księżniczko?
- A co, sam byś się zgubił? - dogryzła, a ja skarciłem się w duchu.
- Ja? Ależ skądże! Martwiłbym się tylko, czy masz odpowiednio dużo miejsca do samotnego relaksu...
Nie było sensu się dalej drażnić. Lady wydawała się gotowa do kontrataku, zatem odpuściłem sobie słowne dogryzanie. Tak czy siak była klaczą, a ja miałem za sobą długą i trudną wędrówkę. Nie dziś.
Odezwała się we mnie natura amanta. Chodź jasne było, iż moja siwa znajoma jest zupełnie inna niż klacze, które dotąd poznałem, to chciałem spróbować ją poznać. Brakowało mi towarzystwa płci pięknej.
- To jak będzie? - spytałem widząc, że się waha.
- Zepsułeś mi nastrój...niech Ci będzie! - odparła. Argumenty to miała słabe, niemniej cieszyłem się, że nie będę musiał sam wlec się po rozległych terenach Misterious Valley.
< Księżniczko? ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz