CD Nevady
Wiedziałem kiedy jest termin porodu. Powiedział mi o tym lekarz. Szkoda tylko właśnie, że w tym samym dniu co Nevada miała rodzić. Cały zdenerwowany biegałem po terenach, w końcu znalazłem ja na Mglistej Polanie. Tam po raz pierwszy ujrzałem swojego syna. Był taki mały i bezbronny. Stanąłem w miejscu, a na mojej twarzy powoli i stopniowo zaczął pojawiać się uśmiech.
-Śliczny, co nie?- szepnęła Nevada.
-Jest przepiękny. W końcu to mój syn. Będzie wspaniałym ogierem w przyszłości- uśmiechnąłem się.
Nevada spojrzała na mnie z uśmiechem i znów skierowała wzrok na naszego synka.
-Mogę?- zapytałem, nie wiedząc co odpowie.
Klacz kiwnęła głową. Podszedłem bliżej i położyłem się obok niego. Mały podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy swoimi czarnymi ślepiami.
-Cześć...- odparłem z uśmiechem- Jak go nazwiemy? Znaczy... wiesz...- zacząłem się zacinać.
-Deniver- odparła Nevi- Podoba mi się to imię. A tobie? Pasuje?
-Idealne dla niego. Mój mały Deniver- pocałowałem go w czoło i z powrotem skierowałem wzrok na Nevadę- Na pewno sobie poradzisz? Jesteś sama w jaskini. Teraz doszedł Deni...
-Tak. Znasz mnie- odpowiedziała- Jeśli będzie on, ja dam sobie radę- pokiwała głową.
Źrebak zaczął powoli wstawać. Silny z niego dzieciak i zawzięty. Co chwila się przewracał, ale w końcu utrzymał równowagę. Teraz nadeszła kolej na pierwszy krok. Cieszyłem się, że mogę tu być i widzieć to. Jednak jego długie nogi bardzo mu to utrudniały. Chciałem podejść i mu pomóc, lecz Nevada powstrzymała mnie.
-Musi się uczyć sam. Nie zawsze będziesz przy nim blisko- odpowiedziała nadal rozpromieniona.
Kiwnąłem twierdząco głową i posłusznie zostałem na miejscu.
Nevada? Lub może Deniver? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz