niedziela, 26 kwietnia 2015

Od Figaro

CD Lady Queen

Leżałem poważnie ranny na ziemi i wykrwawiałem się na śmierć. Nagle pełna świadomość mi wróciła i poczułem ogromny gniew. A więc tak się bawimy? - pomyślałem. Niedługo to ty będziesz tak leżeć i będę ci wydłubywać oczy i ciął tę śliczną buźkę... Takich jak ona sztyletowałem, łamałem im kończyny i patrzyłem jak się wykrwawiali. Gdy dołączałem do tego stada nikt nie wiedział że w byłym stadzie byłem " mordercą ". Może i się trochę zmieniłem co do przelewów krwi.... ale gdy jestem wściekły... Znów zamieniam się w bezwzględnego mordercę ! I nikt mnie w tedy nie powstrzyma ! Nagle wstałem i wszystkie moje rany się uleczyły!!! To była moja tzw. ukryta moc " która prawie nigdy się nie przebudzała... Wściekły pogalopowałem za klaczą a w oczach miałem tylko nienawiść i chęć zabicia jej w najgorszy sposób !!! Znalazłem ją ! Pasła się jak gdyby nigdy nic na pastwisku sama. Spojrzała na mnie i nie mogła w to uwierzyć że nic mi nie jest ! Chciała się zaśmiać lecz gdy spojrzała mi w oczy... Zrozumiała że ma kłopoty!!! I to jakie !!! Kłopoty!!! Wywołałam burzę i wezwałem ostry jak brzytwa wiatr żeby krążył wokół nas jak tarcza by nie mogła uciec. W końcu zrozumiała że nie wolno było ze mną zaczynać wojny... Uderzyłem w nią piorunem a ona upadła na ziemię nie mogąc się wo gule ruszyć... Uderzyłem dwoma kopytami o ziemię i wezwałem mgłę ! Oplotła ją i nie mogła nic powiedzieć ani się ruszyć... Była zdana na moją łaskę ale nie zamierzałem jej tego darować !!! Może i jestem miłym dżentelmenem i wojownikiem... ale nikt nie wiedział o mnie że jeśli ktoś mi zajdzie za skórę... To czeka go najpewniej bolesna śmierć !!! Podszedłem do niej i nachyliłem się jej do ucha... po czym powiedziałem:
- A wiedziałaś że w byłym stadzie byłem mordercą ?! - zaśmiałem się a ta przerażona spojrzała mi we wściekłe oczy i zobaczyła w nich tylko chęć zemsty i zabicia w bestialski sposób ! Nagle znowu zacząłem mówić:
- Takie słodziutkie klaczki zabijałem ! Nawet wydłubywałem im oczy i ciąłem piękną buźkę.... - powiedziałem wściekłym głosem.
Nikt nie wiedział że wywołałem burzę i wezwałem powietrze bo sprawiłem by powietrze zagłuszało dźwięki dochodzące do stada... Tam było cicho i nikt nie wiedział o całym zdarzeniu... I nie będzie wiedział !!!
Wezwałem żywioł powietrza i przeciąłem skórę klaczy na grzbiecie, nogach i słodkim pyszczku... Klacz chciała krzyknąć i wezwać pomoc ale to było na nic.... Zwijała się z bólu a ja nie zamierzałem przestać dopóki się czegoś nie nauczy ta piękność....
Klacz jeszcze raz spojrzała na mnie i tym razem jakby błagała mnie o życie i zostawienie jej w spokoju... Jednak zobaczyła w moich oczach że jej jeszcze nie odpuszczę ! Mgła jeszcze bardziej ją oplotła i ścisnęła a ta zaczęła się powoli dusić z braku tlenu... Jeszcze raz użyłem powietrza zrobiłem to co poprzednio... jednak tym razem zadałem jej kilka ran kłutych w brzuch, szyję i nogi... Klacz chciała się wyrwać i krzyczeć z bólu jednak cóż... To było na marne...
Wyczułem jej strach.... To było wręcz żałosne.... Znowu się do niej nachyliłem i powiedziałem:
- Natrafiła kosa na kamień... - powiedziałem uśmiechając się a jej z oczu poleciały łzy...
Mogłem uleczyć klacz i pozwolić jej odejść ale nie chciało mi się tego robić... Chciałem zemsty !!! Krwawej zemsty !!! Klacz jeszcze raz na mnie spojrzała błagalnym wzrokiem... Jednak się tym nie przejmowałem. Widziała w moich oczach że nie obchodzi mnie to " błaganie o życie..."
Chciałem jej zadać zabójczy cios... ale stwierdziłem że jeśli jeszcze raz mi podpadnie... To z pewnością ją zabiję i już nie pomogą jej żałosne błagania !!! Klacz straciła mnóstwo krwi... Patrzyłem na nią i jeszcze raz do niej podszedłem:
- Jeśli jeszcze raz się to powtórzy... - powiedziałem poważnym i złym głosem. To zabiję cię w męczarniach !!! - krzyknąłem. A.... I jeszcze jedno ! Jeśli koto się o tym dowie to marny twój los !!! Jeśli się o tym dowiem... To z pewnością będziesz miała najgorsze piekło jakie sobie mogłaś wyobrazić...
Spojrzałem z góry na trzęsącą się klacz której łzy leciały z oczu... Puściłem ją i mogła się już w " miarę " ruszać... Jednak miała nogi jak z waty... Żałośnie się trzęsła... Popatrzyła się na mnie nic nie mówiąc i znowu do niej przemówiłem:
- Pamiętaj !!! Jeśli komuś się wygadasz bądź jeszcze raz ze mną zadrzesz... Zabiję cię w taki sposób... Jaki ci się nawet nie śniło... - powiedziałem wściekłym tonem i bardzo poważnym.
Klacz na mnie spojrzała i wymamrotała:
- To...to...t..o..to się już nie... nie powtórzy.... - powiedziała trzęsącym się głosem. Nagle upadła. Bo było wycieczenie z braku krwi.... I szoku jakiego doznała. Wyleczyłem ją i uspokoiłem szalejący żywioł.... Klacz była już cała uzdrowiona i nie miała żadnych ran jakby nic się nią stało...
Jeszcze raz na mnie popatrzyła tym przerażonym wzrokiem i uciekła na chwiejących się nogach... Ja w końcu się opanowałem i poszedłem na spotykanie. Jakby nigdy nic...

< Lady Queen ? Ty też wkurzyłaś Figara... :3 I lepiej dla niej żeby nie zadzierała z nim... :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz