Stałem przed wejściem na Most Donikąd. Wsłuchiwałem się w spokojny szum wiatru, płynącego z zewnątrz otaczającego mnie lasu. Każdy jego powiew napełniał mnie jakby tchnieniem i chęcią rozpoczęcia nowego życia. Zrobiłem krok w stronę mostu, stawiając kopyto na nim i czując zapach spróchniałych belek i ich skrzyp. Nagle poczułem czyjąś obecność.
-Jeśli jesteś kimś kto chce porozmawiać to odradzam. Nie lubię natręctwa- warknąłem, nie patrząc kto to.
-A ze mną porozmawiasz?- rozpoznałem głos Havany.
Odwróciłem się bez wyrazu. Cóż alpha to alpha, a skoro już z nią rozmawiałem kiedyś o bardziej poważniejszych sprawach...
Kiwnąłem głową i odwróciłem się, schodząc z mostu. Szum wiatru momentalnie ucichł. Pewno ona sprawiła żywiołem by nam nie przeszkadzał.
-A więc słucham- odparłem beznamiętnie, myśląc co może ode mnie chcieć alpha.
-Chciałam zobaczyć jak się czujesz i czy w ogóle żyjesz. Nie ukrywam... rzadko cię widuję, nawet wcale... Coś się stało?- zapytała z najzwyklejszym spokojem.
-Nie. Czemu miałoby się coś stać?- zdziwiłem się- Po prostu przez ostatni miesiąc nie mam ochoty pokazywać się publicznie- odwróciłem głowę z poważną miną.
-A ta blizna?- wskazała głową mój lewy bok podgardla- A raczej rana.
Zasłoniłem ją grzywą patrząc na nią przenikającym wzrokiem.
-To nie ważne... dawno to było...
-Powinieneś iść do medyka- przerwała mi.
Zagryzłem zęby. Nie zamierzałem iść do lekarza, a tym bardziej się jej słuchać, ale... szczerze mówiąc była jedyną osobą, z którą normalnie rozmawiam.
-Dobrze wiesz co ci odpowiem- odpowiedziałem, czując dziwne ukłucie w umyśle, lecz nie broniłem się przed tym- Zresztą... czemu przejmujesz się mną i moim życiem...- bardziej stwierdziłem niż spytałem.
Wzruszyła ramionami, chodź ja wiedziałem, że zna odpowiedź.
-Ta rana będzie się powiększać jeśli z nią nic nie zrobisz, a samą grzywą tego nie ukryjesz- zauważyłem na jej twarzy delikatny uśmiech- Zresztą... jesteś synem mojego byłego partnera...
-To już nie ważne...- poczułem ukłucie w duszy jakby powoli wlewano do niej nienawiść- Go tu nie ma. Ja zapomniałem to i ty powinnaś zapomnieć. Nie jesteśmy nawet rodziną. I mam to głęboko gdzieś gdzie on teraz jest. Najlepiej jakby zginął- to jedyna uciecha, którą bym miał- syknąłem i odwróciłem się tyłem, idąc w kierunku Bluszczolasu.
-Javier...- odparła błagalnym tonem i nagle jakby z bata strzelił pojawiła się między nami Sharee.
Stanąłem twardo, nadal czując miotanie się mojej cząstki duszy. Spotkałem tą klacz nie raz i dobrze wiedziałem, że ona szybko to wyczuje, chociaż... przy Havanie nic nie może zrobić, a tym samym swojej alpha.
-Przypadkowo słyszałam waszą ciekawą konwersację- zrobiła niewinną minę i stanęła na wzgórku, lecz można było zauważyć, że jej usta układają się w nieszczery i złośliwy uśmiech. Jej wyraz twarzy to zdradzał, jednak ona widocznie tego chciała.
-Z tego co wiem to powinnaś siedzieć w swojej Willi Mrocznej Damy i przypominam ci... zostałaś wyrzutkiem, nie masz prawa przebywać na tych terenach- w oczach Havany wstąpiła poważność i zaciętość.
-Oj... na prawdę? Zapomniałam, bardzo mi z tego powodu przykro- pokręciła głową robiąc niezwykle udaną zmartwioną minę. Szkoda, że nieszczerą.
-Zajmie to tylko chwilkę- zeskoczyła z pułki i podeszła do mnie, lustrując alphe wzrokiem.
Przyglądałem się jej cały czas. Wiedziałem, że coś knuje.
-Nie lepiej by ci było siedzieć na swoich terenach?- tym zdaniem ostrzegłem ją.
Skierowała swój wzrok na mnie, lecz nie wydała żadnego wyrazu wkurzenia czy też rozbawienia.
-Nie przyszłam przecież cię tu zabijać. Mam inne ofiary na oku- zachichotała szyderczo- To, że jestem wyrzutkiem i jestem z tego DUMNA...- podkreśliło ostatnie słowo- nie oznacza, że chcę zabić pierwszego napotkanego konia- zaśmiała się cicho pod nosem.
-Sharee...- warknęła Havana.
Kasztanka odwróciła się, posyłając jej mordercze spojrzenie.
-Jakbyś chciał jednak porozmawiać to wiesz gdzie mnie szukać. Mam dla ciebie propozycję... bardzo kusząca- uśmiechnęła się tajemniczo i zniknęła we mgle.
-Chodź- z transu wybudził mnie delikatny głos Havi, a na jej twarzy znów pojawił się uśmiech.
Bez oporu poszedłem za alphą, lecz ostatnie zdanie Sharee bardzo mnie zaintrygowało. Havanie może się to nie spodobać jeśli pójdę do niej, chociaż mam własne życie... A wracając do tematu ojca...
Havana lub Sharee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz