Obudziłam się w ciepłym boksie. Przez słomę prześwitywało złote światło wschodzącego sońca. Wstałam, wyszłam na dwór i rozejrzałam się dookoła. Wszystkie konie beztrosko pasły się na pastwisku i rozmawiały ze sobą. Uśmiechnęłam się i weszłam w tłum.
Nikt nie zwracał na mnie uwagi, czemu w ogóle się nie dziwiłam. Nieśmiało zaczęłam skubać trawę i rozglądać się po moich przyszłych znajomych. Wszystkie klacze były w jednej grupie, a ogiery w drugiej. Wszyscy rozmawiali. Po chwili zauważyłam, że kilka klaczy wskazuje na mnie i dyskretnie się śmieje. Nie zamierzałam się wycofywać. Podeszłam do tamtych klaczy.
- Mogłybyście mi powiedzieć, dlaczego się ze mnie śmiejecie? - spytałam. One tylko uśmiechnęły się złośliwie i znów zaczęły się śmiać. Westchnęłam ciężko, wróciłam na swoje miejsce i zaczęłam rozmyślać. "Żebym ja tylko nie zrobiła sobie złej reputacji..." już zaczynałam się martwić, jak pójdzie mi w nowym stadzie. Uniosłam głowę i ujrzałam, że tuż przede mną stoi piękna klacz. Uśmiechała się przyjaźnie.
- Dzień dobry. - powiedziała. - Ty jesteś ta nowa, Savana, tak? - pokiwałam tylko nieufnie głową. Klacz uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Ja jestem Havana. Jestem główną Alfą w stadzie. - patrzyła na mnie uważnie, jakby sprawdzała, jaka będzie moja reakcja.
- Tak jestem Savana. Dziękuję, że do mnie podeszłaś. - uśmiechnęłam się.
- Chodź ze mną, przedstawię ci resztę koni. - powiedziała Havana.
(Havana)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz