CD Sode No Shirayuki
Szliśmy w milczeniu. Uważnie przyglądałem się mojej towarzyszce. Ciężko było ją rozgryźć, ona była… Inna. Tak, to chyba właściwe określenie. Widać było, że stroniła od towarzystwa innych, a jednak nie powiedziała mi po prostu "spadaj", a oczywiście mogła to zrobić i wtedy zostawiłbym ją w spokoju. Jednak postąpiła inaczej.
Szliśmy spokojnie w niewiadomym kierunku, aż dotarliśmy do pewnego lasu. Nie był on jednak zwyczajny. Drzewa oraz rośliny miały różowawy odcień, a wokół unosił się zapach róż.
- Co to za miejsce? - zapytałem
- Tak zwana "Aleja Róż" - odpowiedziała obojętnie
Rozejrzałem się. I wtedy je zobaczyłem. Zakochane pary. WSZĘDZIE. Wszystkie wpatrzone w siebie i tak boleśnie szczęśliwe… Pomyślałem o June. Mimo licznych prób nigdy nie mogłem pozbyć się jej z pamięci. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz. Sode No Shirayuki spojrzała się na mnie dziwnie, ale nic nie powiedziała.
- Choćmy stąd. - rzuciłem i ruszyłem przed siebie.
Pomału oddalaliśmy się od tego przeklętego miejsca zagłębiając się coraz dalej w las.
Dyskretnie przyglądałem się klaczy. Niby taka chłodna i nieprzyjemna, izolująca się od społeczności. Myślę, że to dlatego, że sama nigdy nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby zechcieć z nią spędzać czas. Myli się. Byłem pewien, że uda się nawiązać z nią nić porozumienia. Ale muszę dać jej czas. Ledwie mnie zna.
- Długo jesteś w stadzie? - zapytałem nagle
- Od jakiegoś czasu.
- Dzięki za odpowiedź. - westchnąłem z ironią.
Krajobraz zaczął się powoli zmieniać. Robiło się mroczniej, drzewa były bardziej ponure a z powodu panującej mgły widoczność ograniczała się do kilku metrów. Nagle usłyszałem szelest w krzakach. Właściwie zanim jeszcze zdążyłem pomyśleć, szybko odwróciłem się w stronę dźwięku i ustawiłem w pozycji bojowej. Tak mnie wyszkolono.
- Co się… - Klacz urwała, bo chyba właśnie zobaczyła to co ja.
Sode? Sorry, że takie krótkie, brak weny ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz